Oleksander Zinchenko
Historyk, dziennikarz
|
Przekład za :
27 grudnia 1648 roku, podczas uroczystego nabożeństwa w Kijowie, patriarcha Jerozolimy Paisij, bez spowiedzi, odpuścił Chmielnickiemu nie tylko grzechy przeszłe, lecz również przyszłe. Ów fakt nadał szczególny sens obrzędowi, bowiem odpuszczenie przyszłych grzechów było jedną z części procedury koronacyjnej.
„ Największy z monarchów religii Jezusowej, pierwszy z potomków Mesjasza, hetmanie kozacki Bogdanie Chmielnicki!” – tymi słowami w grudniu 1650r. sułtan turecki Mehmed IV zwrócił się do przywódcy ukraińskiego.
Nie mniej podniosła intytulacja zamieszczona była na tradycyjnym portrecie pędzla Gondiusa:
„ Wojska Zaporoskiego Główny Dowódca, Wojny Chłopskiej Inicjator, Powstańczego Kozactwa i Narodu Ukraińskiego Książe”.
Czy jest możliwe, że fakt ustanowienia suwerennej monarchii księcia Bogdana został pominięty w szkolnych podręcznikach i nie istniał w zbiorowej świadomości społeczeństwa?
Wiosną 1648r. wojewoda bracławski Adam Kisiel, który jako prawosławny Rusin, szlachcic, pośredniczył między kozakami a „lachską” administracją, nie tylko się wzburzył, co wręcz popadł w panikę:
„ Niewolnicy teraz rządzą nami, zakładają wraz z Chmielnickim nowe księstwo.”
Powody do paniki były zasadne, albowiem kilka dni po katastrofie pod Żółtymi Wodami i Korsuniem zmarł król Władysław IV.
„ Wojsko Rzeczypospolitej jest rozbite i zniszczone, obaj hetmani teraz są żałosnymi jeńcami! – zapisując w liście te słowa, zdenerwowany Kisiel co rusz przechodził z łaciny na język polski. – Jak wraz z zachodem słońca nadciąga ciemność, tak wraz ze śmiercią naszego króla zakończył się spokój, szczęście i chwała Rzeczypospolitej, nadciągnęły bowiem niebywałe porażki i nieodżałowany upadek na wieki, bo ojczyzna nasza, której nie mogli zdobyć potężny cesarz turecki i wielu innych monarchów, została pokonana przez jednego kozaka…”
Kisiel był zszokowany, ale jeszcze większego szoku doznał on pół roku po napisaniu powyższego listu.
„Wojska Zaporoskiego Główny Dowódca, Wojny Chłopskiej Inicjator, Powstańczego Kozactwa i Narodu Ukraińskiego Książe”. Portret Gondiusa
„ Prawdą jest, że jestem lichym i małym człowiekiem, ale to mnie Bóg powierzył bycie Jedynowładcą i Samodzierżcą Ruskim”
– gdy Chmielnicki wypowiadał te słowa, Kisiel wraz ze swoim poselstwem był na skraju załamania.
„ Odebrało nam mowę, gdy go słuchaliśmy”
- zaznaczył po kolejnej audiencji w lutym 1649 roku Wojciech Miaskowski, jeden z królewskich posłów, podkomorzy lwowski. Chmielnicki zaś kontynuował kreślenie swego planu:
„ Teraz nadszedł czas. Już udowodniłem to, o czym nawet nie myślałem, i udowodnię jeszcze, co postanowiłem: wyrwę z lachskiej niewoli cały naród ruski. Przedtem walczyłem, aby pomścić własne szkody i przykrości, teraz będę walczył za wiarę naszą prawosławną. […] Teraz mam dostatek ziemi w księstwie mym aż po Lwów, Chełm i Galicz”.
Stolica podzielonego państwa. Warszawa z czasów Chmielnickiego i Jana Kazimierza. Rysunek XVII w.
Warszawa zbyt długo zwlekała z rozpoczęciem negocjacji o powrocie do wariantu zerowego i całkowitym rozejmie.
Sam Chmielnicki stwierdził, iż można było je rozpocząć pod koniec zimy 1648r., gdy hetman koronny Mikołaj Potocki polował na Bogdana w dnieprowskich kniejach lub po tym, jak Bogdan schwytał tegoż Potockiego pod Korsuniem; po oblężeniu Lwowa i Zamościa również był czas na pertraktacje. Nawet w drodze powrotnej z Zamościa do Kijowa jeszcze nie było za późno!
Co się wydarzyło w okresie między powrotem Chmielnickiego do Kijowa pod koniec 1648r. a przybyciem tam miesiąc później poselstwa polskiego? Co wpłynęło na Bogdana, że całkowicie zmienił on cele swojej wojny, nazwał siebie samodzierżcą i określił przed posłami poprzedniego suwerena granice nowego państwa.
Gdzie i kiedy Chmielnicki przekroczył swój Rubikon?
Bogdan, Książe Ruski
21 grudnia 1648 roku cały Kijów wyszedł na ulice, by powitać Bogdana.
Chmielnicki wjeżdżał do dawnej stolicy „monarchów ruskich” w asyście doskonale uzbrojonych pułkowników, za nim wprowadzali chorągwie, armaty, buńczuki i trofea wojenne. Metropolita Kijowski Sylwester Kosiw i Patriarcha Jerozolimy Paisij wyjechali na spotkanie zwycięskiego hetmana na czele uroczystej warty, składającej się z tysiąca jeźdźców konnych. W przemowie powitalnej patriarcha tytułował hetmana „ księciem Rusi” i upodabniał go do imperatora bizantyjskiego Konstantyna Wielkiego.
Dobrze poinformowany Wojciech Miaskowski zanotował w swoim dzienniku:
„Cały naród wyszedł na ulice miasta, wszystka biedota go witała. Akademia przemowami i okrzykami przyjęła go jak Mojżesza, zbawcę i wyzwoliciela z niewoli lachskiej; dostrzegając w imieniu Bogdana znak jego wybraństwa nazywali go „Bogiem dany”. […] Ze wszystkich armat i innej artylerii oddawali uroczyste salwy w zamku i całym mieście …”.
Triumfujące tłumy przed Złotymi Wrotami w Kijowie. Ta sama scena i te same dekoracje, tylko główny bohater inny. W sierpniu 1651 roku powitanie księcia litewskiego Janusza Radziwiłła odbywało się prawie identycznie, co triumfalny wjazd Chmielnickiego trzy lata wcześniej. Rysunek Abrahama van Westervelda, 1651r.
Uroczystości trwały kilka dób, do 27 grudnia, dnia imienin Chmielnickiego.
Równo 362 lata temu hetman zajmował poczesne miejsce w soborze i wszyscy, jak podaje tenże Miaskowski, „ wyrażali przed nim zachwyt, a niektórzy całowali mu stopy”. Nabożeństwo odprawiał osobiście patriarcha Paisij. Podczas liturgii nalegał on, by Chmielnicki przystąpił do Komunii Świętej, czym wywołał u Bogdana zdumienie, gdyż przed nikim wcześniej się nie spowiadał. Lecz Paisij nalegał, a nawet więcej, bez spowiedzi odpuścił mu zarówno grzechy przeszłe, jak i przyszłe, czym nadał obrzędowi szczególny podtekst, ponieważ odpuszczenie przyszłych grzechów stanowi część koronacji.
Na słynnym obrazie „Wjazd Bogdana Chmielnickiego do Kijowa” widzimy, jak na schodach świątyni witają go Metropolita Kijowa Sylwester Kosiw i Patriarcha Jerozolimy Paisij. Autor Mykoła Iwasiuk, 1912r., Narodowe Muzeum Sztuk Pięknych Ukrainy
Kisiel nie bez powodu cieszył się renomą osoby najbardziej obeznanej w sprawach Ukrainy. O tym, że hetman kilka dni pod rząd odbywał narady z patriarchą, Kisiel natychmiast poinformował nowego króla Jana Kazimierza. Lecz o czym się oni naradzali, tego nie wiedział nawet we wszystkim obeznany wojewoda bracławski. Jak później się wyjaśniło, Chmielnicki próbował wykorzystać patriarchę jako oręż dyplomatyczną w stosunkach z Carstwem Moskiewskim.
Tajna misja Paisja
Wszystkie poprzednie próby, podjęte przez Wojsko Zaporoskie w celu pozyskania ze strony Moskwy pomocy wojskowej przeciwko Polsce, kończyły się fiaskiem.
„ Życzylibyśmy sobie takiego samodzierżcę na naszej ziemi, jak Wasza Carska Mość, Prawosławny Chrześcijański Carze…[…] W tym zapewniamy Waszą Carską Mość, że byłaby na to wola Boża i Twój Carski pośpiech zaraz, bez zwlekania, na państwo to nacierać, a my w tym celu z całym Wojskiem Zaporoskim usłużyć Waszej Carskiej Mości radzi…”
– takimi słowami w tym liście z czerwca 1648 roku, jak i w innych, Chmielnicki proponował carowi Aleksemu przystąpić do sojuszu wojennego z kozakami i …zająć polski tron.
Hetman wyolbrzymiał, rysując porażkę wojska polskiego; pod hasłem obrony prawosławia kusił samodzierżcę moskiewskiego odebraniem Polsce utraconego Smoleńska.
Natomiast car Aleksy „Najcichszy” zachowywał się zgodnie z nadanym mu przydomkiem, więc w odpowiedzi na propozycje wspólnej wojny Chmielnicki słyszał tylko ciszę. I właśnie wtedy pojawił się Paisij.
Tylko pozornie Patriarcha Jerozolimy podróżował bez jasnego planu. Najpierw odwiedził gruzińskiego cara Tejmuraza, potem wrócił do Jerozolimy, by stamtąd wyruszyć do Carogrodu na powitanie nowo wybranego sułtana Megmeda IV.
I dopiero potem, przez mołdawskie księstwa i ukraińską ziemię, pojechał do Moskowii.
„…w Jerozolimie Grób Pański długami jest obciążony, których nie ma jak zwrócić, dlatego to dla wykupienia Grobu Pańskiego przyjechał on żebrać i bić czołem przed Jego Mością Carem…” .
Właśnie tak w Moskwie będzie przedstawiony oficjalny cel wizyty patriarchy. Polityka religijna sułtanów tureckich wówczas była dość prosta: płać i wierz! Dlatego patriarchowie więcej czasu spędzali w podróżach niż na liturgiach, zbierając wśród europejskich władców prawosławnych fundusze na spłaty licznych długów.
W czasach Chmielnickiego w ślad za patriarchą Jerozolimy i tą samą drogą podróżowali patriarcha Antiochii Makary, wędrówkę którego jego syn, Paweł z Aleppo, opisał w unikalnych kronikach pt. „ Podróż Makarego”, oraz patriarcha Konstantynopola Atanazy.
Lecz to Paisij odważył się włączyć w skomplikowane stosunki geopolityczne, panujące na wschodzie Europy. Dlaczego? Zapewne dlatego, że w zaistniałej sytuacji kościół prawosławny był wielce zainteresowany w wyborze nowego przywódcy prawosławnego.
Zresztą czym patriarcha Jerozolimy był gorszy od przywódcy religijnego Rzymu: dlaczego jeden miał prawo koronować, a drugi nie?! Decydując się na wykorzystanie słusznej okazji w konkurencji międzyreligijnej, Paisij, zdaje się, po prostu improwizował. Należy jednak uznać, jak wielkiej presji był poddawany patriarcha.
Już miesiąc po „koronacji” Chmielnickiego, patriarcha Paisij, w Moskwie, był poddany przesłuchaniom przez pyszałkowatego diakona Michaiła Wołoszeninowa, zaufanego człowieka cara.
Przypuszczalnie „sygnały”, jakie wysyłał patriarcha i jego otoczenie, były uzgodnione z księciem Bogdanem. Patriarcha niby to był wielce zasmucony, że Chmielnicki, choć był wyznawcą wiary chrześcijańskiej, został zmuszony do zawarcia sojuszu z bisurmanami, czcicielami Mahometa.
"Wszystkowiedzący" Kisiel
Patriarcha opowiadał Moskowitom, jak pytał Chmielnickiego: „ Dlaczego nie układasz się z Jego Mością Carem?”, a ten miał mu odpowiedzieć, że wielokrotnie już prosił, by „ Jaśnie Pan Car jemu przeciwko Polakom pomoc uczynił i z wojną na nich ze swej strony wojsko wysłał”, a hetman również na Polaków pójdzie i wszystkie miasta na czele ze Smoleńskiem „ w ręce Jaśnie Pana przyprowadzi”.
„ A on, Wielki Jaśnie Pan, nawet pomocy im w Czerkasach uczynić nie raczył”
– tak ten docinek carowi zapisali moskiewscy diakoni, nie przypuszczając, że słowa te Paisij wcześniej uzgodnił z Bogdanem.
„ A teraz oni, hetman i Wojsko Zaporoskie, nakazali mu, patriarchowi, bić czołem przed Jego Mością Carem, aby on, Wielki Jaśnie Pan, wolał Wojsko Zaporoskie trzymać pod swoja carską ręką […] i im pomocy udzielił swymi wojownikami…” – mówił Paisij diakonowi Michaiłowi Wołoszeninowi.
Ten upór patriarchy w sprawach ukraińskich był podyktowany nie tylko jakąś motywacją wewnętrzna.
Chmielnicki bowiem przydzielił patriarsze wartę honorową z pułkownikiem Syłujanem Mużyłowskim na czele, która raczej stanowiła konwój, albowiem obecność pułkownika miała zapobiec sytuacji, w której patriarcha mógłby „zapomnieć” w rozmowach z Moskowitami o problemach ukraińskich.
Liczono na to, że Aleksy Michajłowicz nie odmówi opiekunowi Grobu Pańskiego pomocy w obronie prawosławia.
Nie obeszło się też bez spięcia dyplomatycznego: Mużyłowski domagał się prawa przekazania tajnego posłania od Chmielnickiego osobiście carowi i tylko w obecności patriarchy.
Zmieszani i przestraszeni diakoni moskiewscy próbowali wytłumaczyć mu, że
„… tego nigdy nie było, aby Jegomości Carowi jakieś sprawy osobiście przedstawiać”. Według protokołu, wszystkie konfidencjonalne sprawy należy najpierw przedkładać diakonom. Tym niemniej pułkownik wyegzekwował audiencję właśnie w proponowanym przez Chmielnickiego formacie.
Podczas pertraktacji car Aleksy był konsekwentnie straszony plotkami, iż niby na Ukrainie miał być ustanowiony własny Patriarchat Kijowski. Niby zajmował się tym nie kto inny, jak dobrze nam znany Kisiel, który podobno miał przywieźć patriarchę-unitę od Papieża z Watykanu.
Jednocześnie cara kuszono wiadomościami, że tenże Papież zabronił niemieckim książętom katolickim wysyłać do Polski żołdaków, bo Polska nie udzieliła pomocy w wojnie przeciwko Turkom, których osłabiła wojna o Cypr i Wenecję. Dlaczego by nie wykorzystać okazji, by „Grób Pański za panowania Jaśnie Pana Samodzierżcy z ręki tureckiej był uwolniony …”
Carowi Moskwy należało uczynić następny ruch, lecz on konsekwentnie nie podejmował wyzwania. Odpowiedział dopiero na początku maja, po upływie niemalże 100 dni od przybycia Paisija z tajną misją do Moskwy.
Moskwa odwołała się do „pokoju wieczystego” z Ugody Polanowskiej 1634 roku i odmówiła Czygirynowi wsparcia wojskowego, ponieważ „pokoju wieczystego w żadnej mierze nie można naruszyć”.
Turecki gambit
Gdyby kierować się jedynie korespondencją Chmielnickiego z Moskwą sprawa wyglądałaby paradoksalnie: oto hetman, który dopiero co ogłosił siebie samodzierżcą niezależnym od jakiegokolwiek pana, po kilku dniach wysyła delegację do cara, by ten przyjął jego poddaństwo.
W szerszym kontekście sprawa wyglądała jeszcze dziwniej.
„ Najjaśniejszy i niezwyciężony Cesarze, mój miłościwy Panie. Dawno pragnąłem wierne moje poddaństwo Twojej miłościwej łasce przedłożyć i pod ochronę Waszej Cesarskiej Mości, mego miłościwego pana uciec, bo dostrzegam w tym wolę Bożą, by naród ruski był uwolniony z polskiej niewoli”
– czytamy w liście adresowanym do sułtana Megmeda IV. Począwszy od lata 1648 roku, właściwie równocześnie ze zwiększeniem działań dyplomatycznych w Moskwie, Chmielnicki zaczyna zabiegać również o protekcję Porty Otomańskiej.
Megmed IV Myśliwy w czasach Chmielnickiego był zaledwie małym chłopcem, co nie przeszkadzało Porcie prowadzić skomplikowaną grę dyplomatyczną w jego imieniu
Miesiąc przed swoim tryumfem w Kijowie, Chmielnicki zwraca się również do władcy Księstwa Transylwańskiego, Jerzego Rakoczego, takimi oto słowami:
„ My wszyscy wspólnie pragniemy mieć Ciebie, Najjaśniejszego Księcia Jegomościa, za opiekuna i króla Polski, ojczyzny naszej.”
I nawet półtora roku po koronacji Kazimierza, Chmielnicki przekonywał Rakoczego do zdobycia Polski. Sami Polacy byli przekonani, że przy pomocy braci Rakoczych hetman zbiera przeciwko Polsce koalicję ogólnoeuropejską. Rakoczy miał się porozumieć z germańskim imperatorem i uzgodnić z nim wspólne z kozakami natarcie na Polskę. Zdobycie polskiej korony za pomocą miecza umożliwiłoby spełnienie marzeń Zygmunta Rakoczego o ślubie z królową szwedzką.
Szwedzi mieliby zająć Prusy, niezadowoleni utratą Smoleńska Moskowici zajęliby Litwę. Chmielnicki miał zaatakować Mazowsze, a Zygmund Rakoczy zdobyć Małopolskę i Kraków.
Po części plan ten został zrealizowany w 1655 roku, podczas wydarzeń, które przeszły do historii Polski pod nazwą „Potop Szwedzki”.
Podsumowując, każdemu z wysokich władców Chmielnicki mówił to, co każdy z nich chciał słyszeć. Najsprytniej zachowali się Turcy. W 1651 roku rada sułtańska bierze Wojsko Zaporoskie pod protekcję Porty i nakazuje swoim wasalom na północ od Morza Czarnego we wszystkim pomagać kozakom, a samemu Chmielnickiemu wręcza szablę i chałat, symbole zależności wasalnej.
I tu Chmielnicki „zagrał koniem”. Jego sojusz z Portą lękał Moskwitów, z kolei sojusz z Moskwą nie odpowiadał Turkom. Ale to Moskwę najbardziej przeraziły tureckie podarunki Chmielnickiemu.
Wiemy, jak zakończyła się ta historia. Na swojej wielkiej szachownicy Bogdan zagrał turecki gambit: poświęcił mniej korzystną, według niego, figurę. Do tego przekonywali go patriarchowie prawosławni: Paisij, Makary, Atanazy i inni…
„Człowiek o tysiącu twarzach” i szarańcza.
Czy Chmielnicki ogłosił niezależność ukraińskiej monarchii? Z formalnego punktu widzenia, owszem.
Michał Wołoszeninow dał Chmielnickiemu do zrozumienia, jak bardzo akt ten jest potrzebny, przekazując patriarchowi Paisijowi i pułkownikowi Mużyłowskiemu wolę cara Aleksego Michajłowicza:
„ Zatem będzie hetman Chmielnicki i całe Wojsko Zaporoskie, polegając na własnych siłach, czynić sobie wolność i odda się chętnie w poddaństwo Wielkiemu Panu naszemu, Jegomości Carowi, nie naruszając przy tym „pokoju wieczystego”, a car się zmiłuje i przyjmie ich pod swoją rękę”.
Ale przecież fakt ten miał miejsce cztery miesiące wcześniej!
Można się tylko domyślać, dlaczego Chmielnicki zgłosił swoje pretensje do monarszego tronu tylko wobec polskiego poselstwa, natomiast nakazał nie mówić o tym w Moskwie.
Może w rzeczywistości wcale mu nie zależało, aby znaleźć się „ pod carską opiekuńczą ręką” i te działania stanowiły dla niego zaledwie epizod gry dyplomatycznej, obejmującej swoim zasięgiem ogromne terytoria między Morzem Bałtyckim a Czerwonym, Sztokholmem a Jerozolimą.
I taki jest właśnie Chmielnicki! „ Tylko Bóg Święty wie, co Chmielnicki myśli-kombinuje…”, – współcześni mu ludzie byli przekonani, że Chmielnicki posiadał tysiące twarzy i żadna z nich nie była prawdziwa.
Najpierw zapewniał króla Jana Kazimierza w swoim szczerym oddaniu, by potem za jego plecami układać sojusze z moskiewskim carem i siedmiogrodzkim księciem, obiecując każdemu z nich koronę Polski. Przysięgał wierność każdemu z nich, a potem znajdował powód, by najpierw odwołać tę przysięgę, a potem znowu ją odnowić.
Czego Chmielnicki tak naprawdę pragnął? „Złączenia się” z Moskwą i uwolnienia Grobu Pańskiego spod tureckiej niewoli? Odpowiedzieć można byłoby twierdząco, gdyby nie to, że przedtem Chmielnicki „ złączył się” z Turcją, a potem prowadził złożone negocjacje w sprawie zawarcia sojuszu również ze Szwecją.
Chmielnicki prowadził swoje kombinacje z taką giętkością, że robiło to ogromne wrażenie na współczesnych mu ludziach i ostatecznie namieszało w głowach następnym pokoleniom. Bogdan miał plan „A”, plan „B”, „C”, „D”… Leżało w jego charakterze te plany najpierw zmieniać, a potem znowu do nich powracać…
Dlaczego więc nie mógł on twardo i konsekwentnie wykonać właśnie plan „A” , to znaczy ustanowić niezależną monarchię?! Odpowiedź wydaje się być oczywista. „Nasz” Samijło Wełyczko, a jeszcze przed nim Samuel Twardowski najbardziej znaczącymi wydarzeniami 1648 roku nazywają występowanie niewidzianych przedtem znaków:
„ Najpierw nadzwyczajnie wielkie zaćmienie słońca w dniu Męki Pańskiej przed tą wojną było. Potem kometa, od wieków niewidziana, przez dziesięć dni na niebie obecna była. A przed samym początkiem wojny wielkie stada szarańczy wszelką trawę i zboże zniszczyły.”
W następnym, 1649 roku klęska żywiołowa się powtórzyła, i tak oto szarańcza pożarła ukraińską niezależność.
Kijów za czasów Chmielnickiego. Ruiny dawnych świątyń Rusi Kijowskiej dziś odbierane są jako symbole. Odbuduje je 50 lat później hetman Mazepa. Rysunek Abrahama van Westervelda. 1651r.
Razem z okropnościami wojny i epidemiami to klęska żywiołowa doprowadziła do głodu, drożyzny i niebywałego spadku populacji ludności. Chmielnicki musiał szukać pomocy gdzie indziej, ponieważ wojna wyczerpała zarówno ludzkie, jak i ekonomiczne rezerwy. Wyludnienie niektórych terytoriów przekraczało wszelkie pojęcia: na początku 1650 roku na Wołyniu Południowym zabrakło od 80% do 85% mieszkańców! Dlatego więc, poszukując pomocy wojskowej, hetman zmuszony był zostawić wariant „A” i przejść do wariantu „B”, a potem jeszcze do innych wariantów, aby powrócić do już wykorzystanych.
Grał swoją własną grę, wierząc być może w swoje szczęście, które miało mu sprzyjać w osiągnięciu planu „A”. Przecież wysłał Chmielnicki jesienią 1656 roku swoich posłów do Wilna, aby na rozjemczych rokowaniach wesprzeć Litwinow, którzy dla Bogdana mieli się domagać od Polski i Księstwa Moskiewskiego ustanowienia granic „ jak za dawnych książąt ruskich”.
Wkrótce jednak grze Chmielnickiego nadszedł kres. A przecież hetmana uprzedzali… Jeszcze pod koniec grudnia 1648 roku. stary mędrzec Paisij „… jemu mówił, aby nie z każdym jadł i pił, bo mu krzywdę uczynią…”. Po śmierci Bogdana jego potomkom tak i nie udało się odnowić niezależność Wojska Zaporoskiego. A może to „Bóg nie dał”, jak mówiono w tamtych czasach.