Nie trzeba rozdrapywać ran?

Nie trzeba rozdrapywać ran?

Gorąco polecamy tłumaczenie tekstu, jaki wczoraj pojawił się na facebookowej stronie blogera, Aleksandra Czernomorca. Poniżej zamieszczamy tekst oryginalny w języku ukraińskim.

Tłumaczenie tekstu - Białogłowa 

źródło:  https://www.facebook.com/notes/aleksandr-czernomorec...

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                     

"Nie trzeba rozdrapywać ran", mówili nam polscy przyjaciele i w 2013 roku Sejm Polski przyjął uchwałę w sprawie 70. rocznicy "Rzezi Wołyńskiej", gdzie oskarżył OUN i UPA o czystki etniczne dokonane na Polakach, nazywając organizacje te zbrodniczymi, oddając jednocześnie hołd Armii Krajowej, polskiej samoobronie i Batalionom Chłopskich, bohatersko broniących ludność polską. Całą winą obarczają Ukraińców. Polacy to ofiary i bohaterzy, Ukraińcy to bandyci i mordercy.

 

"Nie trzeba rozdrapywać ran", mówią polscy przyjaciele, a w Sejmie RP czeka na głosowanie dekret w sprawie obchodów 11 lipca, jako "Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian", gdzie strona ukraińska oskarżona jest o ludobójstwo Polaków. I znowu: Ukraińcy to bandyci i mordercy, Polacy to ofiary i bohaterzy.

 

"Nie trzeba rozdrapywać ran", mówią polscy przyjaciele, a tymczasem w Polsce powstaje skrajnie antyukraiński film "Wołyń", pikanterii filmowi dodaje fakt, że autor tej historii, która stała się podstawą scenariusza, Stanisław Srokowski pochodzi z wioski Hnylcze, gdzie żyła większość ukraińska i którą spalili Polacy pod przykrywką NKWD - i właśnie ten człowiek, opowiada nam w filmie o "zbrodniach ukraińskich nacjonalistów na Polakach". Ciekawa fabuła?

 

Tak więc, drodzy polscy przyjaciele, nieszczerze brzmi hasło: "Nie trzeba rozdrapywać ran"
- Jak to rozumieć? Ukraińcom "nie trzeba" a Polakom "bardzo trzeba"?
Więc i ja będę "rozdrapywać rany" i przytoczę tu kilka faktów z wydarzeń na Wołyniu (tylko z Wołynia). Ne będę pisać o dyskryminacji mniejszości ukraińskiej w Polsce międzywojennej, o znęcaniu się nad Ukraińcami podczas tzw. akcji pacyfikacji ukraińskich wiosek, dokonanych przez polską władzę, nie wspomnę o akcjach niszczenia ukraińskich cerkwi prawosławnych na Chełmszczyźnie i Wołyniu. Nie napisze o czystkach etnicznych, przeprowadzanych wobec Ukraińców przez Polaków na Podlasiu i Chełmszczyźnie, nie będę pisać o deportacji Ukraińców z ich ojcowizny oraz o powojennej Akcji "Wisła".
Napiszę tylko o Wołyniu w 1943 roku.

 

Preludium

Na Wołyniu żyło około 15-20% Polaków i około 75% Ukraińców. Większość Polaków mieszkała tam od dawna, niektórzy pojawili się tam w latach 1920-ych jako tzw. "osadnicy wojskowi". Podczas okupacji niemieckiej, polski rząd emigracyjny w Londynie wydał rozkaz do ludności polskiej, aby nie opuszczała "Kresów Wschodnich" i wałczyła o te ziemie tak, aby po wojnie można było "Kresy" ponownie przyłączyć do Polski. Przed 1943, okupowanym przez Niemców Wołyniu, porządek zapewniała ukraińska policja pomocnicza, do tego momentu nie było większych problemów pomiędzy Ukraińcami i Polakami. Problemy rozpoczęły się kiedy, Ukraińcy uciekali ze służby w policji i wstępowali do UPA oraz rozpoczęli walkę przeciwko okupacyjnej niemieckiej administracji.
Niemcy przywieźli z centralnej Polski, pododdziały polskiej policji pomocniczej - oraz uzupełnili ją miejscowymi Polakami (przypis dobrodziej).
Miejscowi Polacy, przy wsparciu niemieckich władz okupacyjnych i polskiej policji pomocniczej, rozpoczęli wtedy terror przeciwko Ukraińcom, demonstrując, kto jest gospodarzem na Wołyniu.
Jednocześnie na Wołyń zaczęły dochodzić wieści o polskim terrorze na Chełmszczyźnie. Niemiecki terror przeciwko UPA i akcje karalne przeciw wioskom wspierających UPA, Polacy zaczęli wykorzystywać dla własnej polityki, między innymi tworzyli listy niewygodnych Ukraińców i przekazywali je Niemcom jako listy "ukraińskich bandytów" lub "pomocników bandytów" i Niemcy na ich podstawie rozpoczynali działania karne wobec Ukraińców.

Fakty i wspomnienia Ukraińców, naocznych świadków wydarzeń.

10 kwietnia 1943 roku, policja polska z dużymi siłami niemieckimi otoczyła wieś Kniaże, na granicy Wołynia i Lwowa (obecnie w rejonie sokalskim). Większość jej mieszkańców, których udało się schwytać, niezależnie od wieku i płci, rozstrzelano lub spalono żywcem. Zginęło około 180 Ukraińców.
Mówi świadek tamtych wydarzeń Maria Burmyjstruk:

"Gestapowcy z Polakami otoczyli wieś i chatę kapłana O. Kowalewskiego. Pierwszymi wzięli ojca Kowalewskiego, dyrektora szkoły Jewgena Skrypnyka i starostę Petra Kinacha z dwoma synami. Wsadzili ich do samochodu i pojechali przez wieś. Mężczyźni zostali wpędzeni do stodoły i zastrzelili. Pod wieczór przywieźli na samochodach ponad 100 osób do Kwasowej Doliny. Rozkazali wychodzić. Gestapowcy otoczyli ludzi i zaczęli strzelać z karabinów maszynowych. Księdzu kazali odejść na bok, ale ojciec Kowalewski powiedział: "Gdzie stado tam i pasterz" - i poszedł do ludzi. Gestapowiec uderzył kapłana w twarz i strzelił.
Marię Burmyjstruk wraz z córką Barbarą, policjanci przywieźli ostatnim samochodem. Niemiec otworzył burtę samochodu i krzyknął "raus" (wychodzić). Młody mężczyzna Kinach wyskoczył z pojazdu i natychmiast został zabity z tyłu samochodu: "Kazano nam iść do zmarłych - mówi M. Burmyjstruk - Schodząc z samochodu, córka Warcia powiedziała: "Mamo trzymajmy się razem". Ja ległam koło pierwszego trupa, koło mnie córka i jeszcze dwie kobiety. Niemiec podszedł do nas i wystrzelił z rewolweru. Czułam gorącą krew na twarzy. Potem on wystrzelił do córki Warci, która głośno jęknęła. Czułam, że wciąż żyję, ale Niemiec wystrzelił ponownie. Kula i tym razem przeszła przez skórę, nie zaczepiając czaszki. Pomyślałam, że mnie dobiją. Ale Niemcy zaczęli zdejmować ubrania i buty ze zmarłych. Jeden z Niemców pociągnął mnie za rękaw swetra, ale rękaw urwał się i Niemiec odszedł. Maszyny odjechały. Podniosłam się. Zalana krwią od głowy do stóp. Dolina również była zalana krwią i pokryta trupami. Podeszłam do zmarłej córki. Mózg z głowy córki rozlał się po jej twarzy. Pocałowałam córkę i ledwo poruszając nogami poszłam do ludzi we wsi".

Tuż przed Wielkanocą 1943 roku, 7 krytych brezentem ciężarówek z polskimi policjantami (policji pomocniczej), którymi kierowali oficerowie niemieccy, wjechało do wioski Podberezie. Policjanci zabili Fedora Denisiuka, Maksyma Łoze, Marine Pritułe i rozstrzelali rodzinę Czernyszów, Postużawskich, spalono blisko 15 domów. Oto co o tym fatalnym dniu powiedział mieszkaniec Podberezia Pawło Iwczuk, który obecnie mieszka w Horochowie:

"Matka wygoniła dwóch polskich policjantów. Chcieli zastrzelić. Ale przyszedł Niemiec i mówi: "Co wy robicie? przecież w rodzinie małe dzieci, nie trzeba strzelać". A Polak krzyczy: "Rozstrzelajmy!". Matce zdjęli buty, wyszywany kożuch i chustkę, którą był owinięty młodszy brat. Dwaj Polacy wszystko zabrali. Inna kobieta krzyczy: "Panowie jak palicie, wypuśćcie konie!". machnął ręką i powiedział: "Już wypuścili..." Zastrzeliliby je. Ale zabrał je Niemiec. Ale po jakimś czasie jeden z tych Polaków wrócił, przynosząc wiązkę słomy. Rzucił pod drzwi chaty i podpalił. Poszedł. Nasza staruszka babcia zagasiła". Olena Nowosad (nazwisko panieńskie - Wychowaniec) opowiedziała jak zabito jej sąsiadkę: "Marine Pritułu - u niej w ogrodzie. Przyszła jej córka i mówi: "Zabili moją mamę". Powiedziałam jej: "Na pewno i mojego męża zabili". Tego nie wiedziała...Negocjator powiedział: "Idź precz, bo jak wszyscy się zejdą, to i ciebie pobiją!". Pod Poluchno pojechali samochodami wszyscy ci Polacy i tam była walka w gaju. We wsi wszyscy ludzie rozproszyli się. Uciekali, gdzie kto mógł".

Wieś Krasny Sad, 23 kwietnia, 5 dni przed Wielkanocą, nagle przybyli tutaj Polacy z sąsiednich kolonii polskich: Marusia i Andrzejówka, na czele z oficerami niemieckimi. Według naocznych świadków, napięcie między mieszkańcami dwóch sąsiednich osiedli, narastało stopniowo, od wyżej wymienionych przyczyn wrogości, czynnikiem, który odegrał znaczącą rolę była zazdrość, gdyż wioska Krasny Sad należała do zamożniejszych, czego nie można powiedzieć o sąsiedniej kolonii polskiej Marusia.
Była mieszkanka zniszczonej wsi, Galina Kozik (po mężu Witiuk) wspomina:

"Jakieś wyczuwaliśmy zagrożenie, wszystko wtedy wyczuwaliśmy... Starsi ludzie mówili, że widzieli złe sny. Ale Polacy, którzy mieszkali w kolonii Marusia, wielokrotnie mówili, że będziemy malować jajka na Wielkanoc swoją krwią ... niemal i tak się stało. Tylko nie na Wielkanoc, a wcześniej". Roztoczyła się niewidoczna dotychczas tragedia. Kiedy wieś otoczono, pierwsi zginęli ludzie, jacy pracowali w polu. Napastnicy brutalnie chodzili od siedziby do siedziby, zaganiali ludzi do chlewów i stodół i zabijali wszystkich na oślep: oficer niemiecki - strzelał z pistoletu a Polacy kłuli widłami i rąbali siekierami".

Z zeznań Olgi Nadaszkiewicz, Nadii Nowosad i Galiny Łuciuk, jak i z innych źródeł informacji wynika, że wśród zabitych wieśniaków było 20 dzieci w wieku szkolnym, 8 - w przedszkolnym, a także dziewięciomiesięczne niemowlę, nazwane na chrzcie Zofia. Ogółem zginęło 103 mieszkańców. A wszyscy, którzy w tym czasie byli w Krasnym Sadzie, szczególnie najemnych robotników, od śmierci uratowało się nie więcej niż dziesięciu. I tylko dzięki niemieckiemu pedantyzmowi, uchowały się dwa gospodarstwa w wiosce. Tak, Oksana Pawłowa zagadała do hitlerowca, jaki przyszedł do jej domu wraz z Polakami, łamanym czesko-niemieckim językiem powiedziała, że jest Czeszką i ten nakazał jej rodzinę zostawić w spokoju. A na obejściu Mitrofaniuków, Niemiec zobaczył tabliczkę z napisem "Michlin" i stwierdził, że gospodarstwo należy do sąsiedniej wsi a zatem nie podlega pacyfikacji. Fakty te potwierdzają: że akcje karalne, przeprowadzono jedynie przeciwko Ukraińcom i miały odnosić się tylko do Krasnego Sadu. Ostatecznie jednak nie zawadziło to Polakom, tego samego dnia zgładzić 8 rodzin ukraińskich, wśród nich rodzinę Melniczuków, która mieszkała w sąsiedniej czeskiej miejscowości Czarny Las (obecnie - terytorium rejonu łuckiego).

Kolejnymi ofiarami byli mieszkańcy wioski Michlin. Była mieszkanka, Galina Łuciuk opowiada o tych wydarzeniach: "Ja pasłam krowę, kiedy zobaczyłam zbliżającą się do wioski grupę Polaków. Rzuciłam się do ucieczki a Polacy udali się do wsi i tam zamordowali Domkę Koltunową, jaka pracowała w ogrodzie, córkę Daniła Tywonczuka - Gale, której było 17 lat. Polacy w naszej wsi spalili wiele domów. Daniła dom spalili, Wasyliuka Michała dom spalili, całą ulicę, która teraz jest jakby główną ulicą we wsi spalili, i z drugiego końca wioski, też wiele domów spalili. Nasza rodzina przez sześć tygodni żyła na wygnaniu pod Boremlem, w obwodzie rówieńskim. Gdy powróciliśmy, okazało się, że nasza chata spalona. Ojciec z niedopalonych desek i czego się dało, zlepił jakąś budę i w lipcu, na święto Piotra i Pawła już w niej żyliśmy.".

Właśnie po tych wydarzeniach, rozpoczęło się piekło na Wołyniu, w Polsce określone jako "Rzeź Wołyńska", a przecież zarówno, to co działo się do tzw. "Rzezi Wołyńskiej", ale także później w następnych latach - wszystko to było taką samą "rzezią".

Pod koniec maja 1943 roku, miały miejsce zdarzenia, które doprowadziły później do śmierci Polaków we wsi Poryck (obecnie - wioska Pawliwka), których zamordowano w kościele w święto Piotra i Pawła.
Ze wspomnień mieszkańca wsi Zawidow, Oleksija Konona:

"Między Podbereziem i Miliatynem, na skraju lasu, była cała linia gospodarstw. Polacy wymordowali niemal wszystkich mieszkańców osady. Nie strzelali, nie używali karabinów, mordowali z pomocą noży, które wcześniej poświecili w kościele. Mieszkały tam młode dziewczyny, ich również nie oszczędzono - wszystkie wymordowano, żeby nie było świadków. Gdy to zrobili, to nasi chłopcy w odwecie, wzięli i wymordowali ich wszystkich w kościele na Piotra i Pawła - postawili karabin maszynowy i zastrzelili wszystkich Polaków. Wtedy wielu naszych chłopców z okolicznych wiosek, poszło do partyzantki".

Wszystkie te wydarzenia doprowadziły do tego, że w konflikt zaangażowała się również UPA.

"Kiedy w 1943 roku dowiedzieliśmy się o zniszczeniu polskiej wioski Zagaje, mieszkańcy mojej wioski nie mogli uwierzyć, że to było dziełem UPA - mówi Jewgen Swerstiuk, pisarz urodzony we wsi Sielec. - Potem pojawiła się wiadomość, że był to aktów zemsty, za zniszczenie przez Polaków ukraińskich wiosek. Ale w "akcjach odwetowych" jest coś z bolszewickiej mentalności, niezgodnej z moralnością i zdrowym rozsądkiem. A tymczasem autorytet UPA w oczach ludzi był duży i z pewnością obawiano się go utracić".
Nie napisałem tutaj o wszystkich przyczynach tego, co w Polsce nazywają "Rzezią Wołyńską", gdyż Polacy działali na Wołyniu przeciw Ukraińcom, współpracując nie tylko z niemieckim okupantem, Polacy pomagali również sowieckim oddziałom dywersyjnym w ich walce, przeciw ukraińskiemu ruchowi narodowo-wyzwoleńczemu. Polskie wioski i tzw. "placówki" były dla sowieckich dywersantów bazami, gdzie odpoczywali i otrzymywali informacje wywiadowcze o Ukraińcach. Ale to już oddzielny i dosyć poważny temat, jaki wymaga osobnego artykułu.

 

                       Не треба роздряпувати рани?

 

“Не треба роздряпувати рани” кажуть польські приятелі і в 2013 році Сейм Польщі приймає Ухвалу про 70-ліття “Волинської різні”,де звинуватили українців з ОУН і УПА в етнічних чистках поляків,визнали їх злочинними організаціями і там же віддали шану польській АК,польській самообороні і Селянським батальйонам(Chłopskie bataliony) які героїчно боронили польське населення.Вся провина -на українцях.Поляки жертви і герої,українці-бандити і вбивці.
“Не треба роздряпувати рани”кажуть польські приятелі і в Сеймі Польщі чекає голосування Ухвала про відзначення 11 липня як “Дня мученецтва кресовян”,де українська сторона звинувачується в геноциді поляків.Те саме:українці -вбивці і бандити,поляки-жертви і герої.
“Не треба роздряпувати рани”кажуть польські приятелі і в Польщі знімають антиукраїнський фільм “Волинь”,пікантність цього фільму в тому,що автор оповідань,що стали основою сценарію цього фільму, Станіслав Сроковський походить з села Гнильче,де жило більшість українців і яке було спалене поляками що діяли під прикриттям відділу НКВД.І от уроженець цього,спаленого поляками українського села розповідає в фільмі про “злочини українських націоналістів над поляками”.Цікава фабула?
Тому,шановні польські друзі,дивно виглядає це “не треба роздряпувати рани”.Значить українцям “не треба”,а полякам чомусь “дуже треба?”
Тому буду і я “роздряпувати рани”і наведу тут деякі факти подій по Волині(Тільки на Волині.Не буду писати про про дискримінацію української національної меншини в міжвоєнній Польщі,про знущання над українцями,що називалось“пацифікацію” українських сіл,про руйнування українських православних церков на Волині і Холмщині.Про етнічні чистки,що проводили поляки проти українців на Холмщині і Підляшші теж писати не буду,як не буду писати і про депортацію всіх українців з рідних земель Акцію “Вісла”.Тільки про Волинь -1943 року.
Передумова.
На Волині проживало біля 15-20% поляків і біля 75% українців.Більшість поляків проживала там з давніх давен,деяка частина була переселена туди в 1920-30 роках,т.зв. “військові осадники”.В період німецької окупації польський еміграційний Уряд з Лондону видав розпорядження польському населенню будь-яким чином закріпитись на “Кресах Всходніх”аби ці землі після війни належали Польщі.
До 1943 року порядок на окупованій Волині німці підтримували з допомогою української допоміжної поліції.І великих проблем в українсько-польських стосунках не було.Не було до того часу,поки більшість українців не покинули службу в поліції , не пішли в ліси до УПА і не почали війну проти німецької окупаційної адміністрації .На заміну їм німецька окупаційна влада перевела з Польщі польську допоміжну поліцію.
Місцеві поляки користуючись підтримкою польської допоміжної поліції і німецької окупаційної влади розпочали терор проти українців,показуючи “хто на Волині є господарем”.А на Волинь доходили чутки про терор польського підпілля проти українців на Холмщині (це ж зовсім поряд).Терор німців проти УПА і сіл що їх підтримували польське населення використовувало для власних потреб,користуючись “своєю” поліцією,складали списки неугодних українців і передавали німцям як “українських партизан-бандитів”чи “помічників “бандитів” і німці розпочинали каральні акції проти українців.
Факти і покази свідків тих подій з української сторони.
 
10 квітня 1943 року, польська поліція з німцями великими силами оточили село Княже, що знаходиться на межі Волині й Львівщини (нині в межах Сокальського району). Більшість його жителів, котрих вдалося впіймати, незалежно від віку й статі, розстріляли або спалили живцем. Вбито біля 180 українців.
Розповідає свідок тих подій Марія Бурмийструк:” «Гестапівці з поляками оточили село і хату священика О. Ковалевського. Першими взяли отця О. Ковалевського, директора школи Євгена Скрипника та старосту Петра Кінаха з двома синами. Посадили їх на автомашину і возили по селу. Людей зганяли до стодоли й там розстрілювали. Під вечір привезли на автомашинах понад 100 чоловік у Квасівську долину. Наказали виходити. Гестапівці оточили людей і почали розстрілювати з кулеметів. Священику наказали відійти вбік, але отець О. Ковалевський відповів: «Куди стадо, туди й пастир», - і підійшов до людей. Гестапівець вдарив священика в обличчя й вистрілив». Марію Буймиструк разом із дочкою Варварою поліцаї підвезли на останній машині. Німець відкрив борт автомашини і гукнув «раус» (виходь). Молодий юнак Кінах скочив з автомашини і зразу був убитий прикладом автомата: “Нам наказали іти до мертвих людей, - згадує М. Буймиструк, - Злізаючи з машини, дочка Варця сказала: «Мамо, тримаймося разом». Я лягла коло першого трупа, а коло мене дочка і ще дві жінки. Німець підійшов до нас і вистрілив з револьвера. Я відчула гарячу кров на обличчі. Потім він вистрілив у дочку Варцю, яка голосно застогнала. Я відчула, що ще жива, але німець вистрілив ще раз. Куля й на цей раз пройшла через шкіру, але не зачепила черепа. Я подумала, що мене будуть доколювати. Але німці почали стягати одяг і взуття із вбитих. Один німець потягнув мене за рукав светра, але рукав обірвався, і німець відійшов. Машини від’їхали. Я піднялася. Залита кров’ю з голови до ніг. Долина теж була залита кров’ю і встелена трупами. Я підійшла до мертвої дочки. Мозок з голови дочки розлився по обличчю. Я поцілувала дочку і, ледве переставляючи ноги, пішла у село до людей».
 
Незадовго до Великодня 1943 року 7 критих брезентом вантажівок із польськими шуцманами, котрими керували німецькі офіцери, в’їхали до села Підбереззя. Шуцмани вбили Федора Денисюка,Максима Лозу, Марину Притулу та розстріляли сім’ї Чернишів, Постужавських, спалили близько 15 хат. Ось що розповів про той страшний день мешканець Пдбереззя Павло Івчук, який зараз проживає в м. Горохові: «Матір виганяють два польські шуцмани. Хочуть застрілити. Але прийшов німець, каже: «Що ви робите?! То ж сім’я, малі діти. Не треба розстрілювати». А поляк кричить: «Розстріляємо!». З матері зняли чоботи, кожух був на ній вишитий, хусткою був менший брат закутаний. Два поляки все забрали. Ще баба кричить: «Пановє, як палите, - випустіть коней!». Рукою махнув, каже: «Вже випустили…» Були б їх постріляли. Але забрав їх німець. Але через деякий час один із тих поляків вертається, приносить в’язку соломи. Кинув її у двері хати, запалив. Пішов. Наша бабця старенька загасила». Олена Новосад (у дівоцтві – Вихованець) розповіла, як убили її сусідку: «Марину Притулу – в себе на городі. Прийшла її дочка, каже: «Мені маму забили». Я їй: «Напевне, й мого чоловіка забили». Ще не знала… Переговорщик каже: «Йдіть звідси, бо як зійдуться всі, то й вас поб’ють!». Під Полюхно поїхали машинами всі ті поляки, і там був бій у гаю. В селі всі люди розлетілися. Тікали, хто куди».
 
Село Красний Сад, 23 квітня, за 5 днів до Великодня, сюди зненацька прибули поляки з сусідніх польських колоній Маруся та Анджеювка на чолі з німецькими офіцерами. Як свідчать очевидці, напруга між мешканцями обох сусідніх населених пунктів наростала поступово, окрім згаданих вище причин для ворожнечі значну роль зіграв чинник заздрості, адже село Красний Сад належало до заможних, чоло не можна сказати про сусідню польську колонію Маруся. Колишня жителька знищеного села Галина Козік (у заміжжі Вітюк) пригадує: «Якесь відчуття небезпеки все ж тоді відчувалося… Старші люди казали, що їм сни бачилися погані. А поляки, які жили на колонії Маруся, не раз говорили, що ми будемо красити яйця на Пасху своєю кров’ю… Майже так і сталося. Тільки не на Пасху, а раніше».Розгорнулася небачена досі трагедія. Коли село оточили, першими загинули чоловіки, які працювали на полях. Озвірілі нападники ходили від садиби до садиби, заганяли людей до хлівів та клунь й убивали всіх без розбору: німецький офіцер – пострілами з пістолета, а поляки кололи вилами й рубали сокирами. Зі свідчень Ольги Надашкевич, Надії Новосад та Галини Луцюк, як і з інших джерел інформації, випливає, що серед знищених сільчан було 20 дітей шкільного віку, 8 — дошкільного, а також дев'ятимісячне немовля, назване при хрещенні Софією. Всього вбито 103 селян.А з усіх тих, хто на ту пору був у Красному Саду, зокрема й найманих робітників, від смерті врятувалося не більш як десять. І лише завдяки відомому німецькому педантизмові дві селянські садиби розправа оминула. Так, Оксенія Павлова заговорила до гітлерівця, який прийшов на її обійстя разом із поляками, чесько-німецьким суржиком, сказала йому, що чешка, і той звелів її сім'ю та оселю не чіпати. А на обійсті Митрофанюків німець побачив табличку з написом «Михлин» і зробив висновок, що садиба належить до сусіднього села, а, отже, під екзекуцію не підпадає. Ці факти підтверджують: каральна акція велася тільки проти українців і мала би стосуватися тільки Красного Саду. Останнє однак не завадило полякам того ж дня знищити 8 українських сімей, а серед них і сім'ю Мельничуків, які проживали в сусідньому чеському селі Чорний Ліс (нині — територія Луцького району).
Наступними жертвами стали мешканці села Михлин. Колишня його жителька Галина Луцюк розповіла про ці події так: «Я пасла корову, аж бачу, їдуть поляки хурою. Кинулася навтьоки. А вони поїхали в село і там застрелили Домку Ковтунову, яка на городі робила, і Ганю, Данила Тивончука дочку. Сімнадцять років Гані було. Поляки у нашому селі попалили багатьох. Данилову хату спалили, Василюка Міхала хату спалили, всю цю вулицю, що тепер, ніби головна, спалили і з тамтого боку також хатів попалили багато. Ми від них у біженцях під Боремлем Рівненської області шість неділь були. Вернулись, — хати нема. Батько біля нашого згарища зіп’яв якусь буду і в липні 1943-го, на Петра й Павла, вже в ній сиділи”.
Власне,після цих подій і почалось пекло на Волині,що в Польщі виокремили в “Волинську різню”,хоча,те що було перед тим,така ж сама “різня”іте що відбувалось після т.зв.”Волинської різні” було такою ж різнею...
 
Наприкінці травня 1943 року трапилися події, котрі призвели потім до розстрілу поляків у костелі села Порицька (тепер – селище Павлівка), який відбувся на свято Петра й Павла. Про це розповідає мешканець села Завидів Олексій Конон: «Між Підбереззям і Милятином попід лісом була ціла лінія господарств. Поляки вночі вирізали майже всіх українців на тій лінії. Вбивали не кулями, а ножами, які вони вже встигли освятити в костелі. Там жили молоді дівчата, то і їх не пощадили, всіх вночі порізали, щоб ніхто не бачив. Коли вони це зробили, тоді наші українці взялися й винищили їх у тому костелі на Петра й Павла – поставили кулемета і всіх поляків розстріляли. Тоді багато наших хлопців із навколишніх сіл пішло в українську партизанку».
Усі ці події призвели до того, що в конфлікт втрутилася Українська Повстанська Армія.
«Коли у 1943 році стало відомо про знищення польського села Загаї, мої односельці не могли повірити, що то справа рук УПА, - згадує письменник Євген Сверстюк, який народився в селі Сільці. - Потім надійшли вісті, що то один з актів відплати полякам за знищення українських сіл. Але в актах відплати є щось більшовицьке, несумісне з мораллю і здоровим глуздом. А тим часом авторитет УПА в очах людей був високим, і його, звичайно, боялися втратити».
Тут я написав не всі причини того,що в Польщі називають “Волинською різнею”,бо поляки на Волині співпрацювали проти українців не тільки з німецькою окупаційною владою,але також допомагали радянським диверсійним групам в боротьбі проти українського національно-визвольного руху і українців.Польські села і плацувкі АК стали базою,де радянські диверсанти зупинялись і отримували розвідінформацію про українців.Але то вже окрема велика тема,що вимагає окремої статті.