Podwójne standardy

2016-04-09 02:33

 

 

українською мовою:

  

 

 

Na przykładzie dwóch zamachów dokonanych w okresie międzywojennym i procesów sądowych, oraz wyroków jakie zapadły wobec dwóch zamachowców, doskonale widać jak w międzynarodowej polityce wprowadzano podwójne standardy. Jak niską wartość ma moralność i jakie znaczenie ma sprawiedliwość i solidarność międzyludzka - to tylko wierzchołek góry lodowej - artykuł ten będzie o podwójnych standardach w ocenie tych samych metod działań, w ocenie ludzi, którzy walczyli o wolność dla swojego narodu. Będzie o hipokryzji, fałszu i zakłamaniu, i pół biedy jeśli mowa byłaby tylko o ówczesnej hipokryzji, fałsz niestety nadal triumfuje.

                                                   

Incydent pierwszy:  

 

Paryż 25 maja 1926 r. Szolem Szwarcbard żydowski poeta, publicysta, anarchista, były czerwonoarmista i komunistyczny rewolucjonier dokonuje zamachu na Symona Petlure . 
Zabójca jak podają źródła, oddał trzy strzały z rewolweru w kierunku oglądającego sklepowe wystawy Petlury na rogu Boulevard Saint-Michel i rue Racine. Po dokonaniu zbrodni bez oporów dał się aresztować francuskiej policji. 18 października 1927 rozpoczął się proces Szwarcbarda – za jego uniewinnieniem wypowiadali się m.in. Albert Einstein, Henri Bergson, Maksim Gorki i Aleksander Kiereński. Sam zabójca swój czyn tłumaczył zemstą za antyżydowskie pogromy, jakich dokonywać miała podczas wojny ukraińsko-bolszewickiej armia Petlury w Ukrainie. Adwokat Szwarcbarda stwierdza wręcz, że głównym motorem działań Petlury miał być antysemityzm i chęć pogromów. Po ośmiu dniach ława przysięgłych zadecydowała o wypuszczeniu Szwarcbarda na wolność, wyrokiem sądu morderca został uniewinniony!

 

Incydent drugi: 

 

Lwów 21 października 1933 r. Mykoła Łemyk, student pierwszego roku Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego Uniwersytetu Jana Kazimierza, członek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów dokonuje zamachu na naczelnika kancelarii konsulatu sowieckiego we Lwowie (jednocześnie emisariusza sowieckiego wywiadu) Aleksieja Majłowa, na znak protestu przeciw ludobójstwu, czyli wielkiego głodu w Ukrainie, sztucznie wywołanego przez sowiecki okupacyjny reżim. Mykoła Łemyk został aresztowany, sądzony we Lwowie i w listopadzie 1933 skazany na karę śmierci. Później karę zamieniono na karę dożywotniego więzienia.

 

 

Takie są nagie fakty. Kulisy tych wydarzeń pozwalają stwierdzić, że w pierwszym wypadku motywy zabójstwa były zupełnie inne, tajemnicą poliszynela jest to, że zabójstwo Petluty miało motywy polityczne i było inspirowane przez OGPU (Objedinionnoje gosudarstwiennoje politiczeskoje uprawlenije). Celem była likwidacja politycznego wroga, który wciąż przedstawiał zagrożenie dla sowieckiego panowania w Ukrainie (zwłaszcza w roku 1926 – kiedy to w Polsce do władzy powrócił Józef Piłsudski, przyjaciel i sojusznik Symona Petlury).

Antysemityzm Petlury – jaki rzekomo był motywem dokonanego zamachu – jak wiemy już dziś był pojęciem wyssanym z palca – nawet podczas procesu, a także w artykułach prasowych pojawiających się w tym czasie, znani i wpływowi Żydzi wyrażali się o Petlurze jako o filosemicie, przyjacielu narodu żydowskiego.


Dość przypomnieć wypowiedź słynnego syjonistycznego działacza Ze’ewa Żabotyńskiego na temat oskarżenia Petlury w antysemityzmie:
"Ja z nim dorastałem, razem z nim prowadziłem walkę przeciw antysemitom i rusyfikatorom. Ani mnie, ani innych myślących syjonistów południowej Rosji nikt nie przekona, że ludzi takich ja Symon Petlura można nazywać antysemitami". 
Dodać należy także, że Petlura 26 sierpnia 1919 r. wydał rozporządzenie, w którym czytamy: 

„Czas już zrozumieć, że pokojowa żydowska ludność, ich dzieci i ich kobiety, tak samo, jak i my, byli ujarzmieni, pozbawieni swojej narodowej woli. Oni żyją z nami od dawna, dzieląc z nami naszą dolę i niedolę. Tych, którzy podburzają was do pogromów, stanowczo rozkazuję usuwać z naszego wojska, i oddawać pod sąd, jako sprzedawczyków ojczyzny”.


Już w tamtych latach a tym bardziej dziś, z perspektywy czasu możemy jednoznacznie stwierdzić, że proces sądowy przeciw zabójcy był fikcją, nie miał wiele wspólnego ze sprawiedliwością – motywy zbrodni zafałszowano a zabójce uniewinniono. Oskarżenia jakie padły podczas procesu wobec zamordowanego Petlury, były klasyczną fałszywką sowieckiej propagandy. Opinia publiczna przyjęła jednak cały proces i jego werdykt, jako uczciwy i rozsądny – potępiono w ten sposób antysemityzm i zbrodnie dokonywane na narodzie żydowskim – w sumie słusznie - tyle, że winę dla spokoju własnego  sumienia zrzucono na osobę niewinną.

Motywy zbrodni dokonanej przez Mykołe Łemyka były takimi jakie uczciwie i szczerze przedstawiał od razu po aresztowaniu sam Łemyk, oraz podczas całego procesu sądowego. Bez cienia wątpliwości, chodziło o dotarcie do światowej opinii publicznej z informacją o zbrodni ludobójstwa, jakiej dokonuje na narodzie ukraińskim sowiecka tyrania.

Pomimo tego, że doskonale wiemy o ludobójstwie przeciw któremu zaprotestował Łemyk, oraz o tym, że władze państwowe IIRP dysponowały dosyć czytelnymi informacjami o skali zbrodni, w przeciwieństwie do zabójcy Petlury (który został uniewinniony na podstawie fałszywych motywów) Łemyk został skazany na karę śmierci.

Dlaczego sąd nie skorzystał z okoliczności łagodzących – tj. z motywu afektu, motywu zemsty za zbrodnie dokonywane na milionach rodaków Łemyka przez państwo jakiego urzędnikiem (a ściślej pracownikiem służb specjalnych) była ofiara zamachu? 

Dlaczego werdyktem był najwyższy z możliwych wymiar kary?

Tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy, Mykoła Łemyk był młodym aktywistą organizacji jaka była w IIRP zabroniona – jako terrorystyczna, organizacja jaka za swój najważniejszy cel stawiała sobie zdobycie niezależności państwowej dla największego narodu centralno-wschodniej Europy. Narodu jaki z uwagi na agresje państw sąsiednich i ich pretensje terytorialne wobec nowo powstałego ukraińskiego państwa stracił swoją niepodległość, co również zostało utrwalone ustaleniami traktatu wersalskiego a później polsko-sowieckim traktatem zawartym w Rydze.

Oczywistym jest, że ukraiński ruch narodowo-wyzwoleńczy stawiał sobie za wroga zarówno Polskę jak i bolszewicką Rosję. Jasnym jest również, że oba te państwa prowadziły działania mające na celu likwidacje ukraińskiej myśli narodowej, a tym samym zniszczenie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów jak nośnika myśli niepodległościowej. Sowiecka Rosja – nikt o zdrowym rozsądku temu nie zaprzeczy – prowadziła zdecydowanie bardziej radykalne a wręcz ludobójcze działania w stosunku do narodu ukraińskiego niż II RP. Rosja prowadziła je w odniesieniu do całego narodu, stawiając sobie za cel fizyczną eksterminacje większości Ukraińców, z pozostawieniem przy życiu tylko tych, którzy będą ślepo lojalni wobec sowieckiej władzy, wypierając się przy tym swojej ukraińskiej narodowości. Metody represji jakie wobec Ukraińców stosowała IIRP, były jeśli w ogóle można użyć takiego sformułowania, bardziej cywilizowane, zdecydowanie mniej zbrodnicze. Polegały przede wszystkim na stwarzaniu warunków uniemożliwiających awans społeczny obywatelom identyfikującym się jako Ukraińcy, na polonizacji i twardej walce z ukraińskimi organizacjami, jakie nadal prowadziły działalność zmierzającą do odrodzenia ukraińskiej państwowości.
Metody jak widać były różne, jednak cele podobne. 


Dodatkowo właśnie w okresie Hołodomoru nastąpiło w stosunkach polsko-rosyjskich zbliżenie, jakiego w całym okresie międzywojennym nie nie było. Zasadniczo podłoże dla tego zbliżenia stworzyło podpisanie przez Polskę i ZSRR paktu o nieagresji jeszcze w lipcu 1932 r. 
Jednak do faktycznego zbliżenia doszło nieco później, głównie wskutek przejęcia władzy przez nazistów i załamania się dotychczasowej współpracy sowiecko-niemieckiej.
Pierwszymi jaskółkami "nowego kursu” była ożywiona polsko-sowiecka wymiana kulturalna i naukowa oraz nawiązanie i utrzymywanie kontaktów wojskowych.
Trasę pomiędzy Moskwą a Warszawą pokonywali w tym czasie wielokrotnie nieoficjalni emisariusze Stalina i Piłsudskiego — Karol Radek oraz Bogusław Miedziński.
Współpraca układała się nad wyraz dobrze, obie strony były z jej owoców zadowolone – jedynym zgrzytem pozostawała sprawa ukraińska. Stronę sowiecką oburzało tolerowanie przez Polskę na swym terytorium, działalności społecznych komitetów pomocy głodującym w USRR oraz antysowieckiej kampanii, którą prowadziły legalnie działające organizacje ukraińskie.
Ale to właśnie zamach Łemyka na pracownika ambasady sowieckiej we Lwowie, Moskwa wykorzystała jako pretekst do skłonienia Polski do radykalniejszych działań wobec Ukraińców – obywateli IIRP.
23 października 1933 r. Moskwa wystosowała ostrą notę do polskiego MSZ. Wskazywano w niej na ścisły związek między zabójstwem Majłowa a tolerowaną przez Polaków, ukraińską akcją propagandową, cytujemy : „nie znającą żadnych granic, jeśli chodzi o szczucie, szkalowanie i judzenie przeciw Związkowi Sowieckiemu …Do zamachu tego — pisano dalej — dojść mogło jedynie w atmosferze wytworzonej przez wspomnianą wyżej kampanię, której — pomimo jej oczywistej niedopuszczalności — pobłażały niektóre polskie władze”. 
Powyższa nota dała władzom IIRP pretekst do podjęcia ostrzejszych działań restrykcyjnych. Zaostrzono m.in. cenzurę prasy ukraińskiej, utrudniono też obchody Dnia Żałoby Narodowej, organizowanej przez Ukraińców w Polsce dla uczczenia ofiar głodu. Dochodziło do konfiskaty prasy ukraińskiej, informującej opinię publiczną o skali zbrodni jaka miała miejsce w Ukrainie ”sowieckiej”.
Polskie tajne raporty z tego okresu, pochodzące z placówek dyplomatycznych ale również wywiadowcze raporty świadczą o tym, że władze IIRP miały doskonały obraz sytuacji i mogły wykorzystać posiadaną wiedzę poprzez nagłośnienie sprawy Hołodomoru na arenie międzynarodowej, IIRP mogła w ten sposób zdobyć sympatie tej części ukraińskiego narodu, który zamieszkiwał IIRP, jak również Ukraińców zamieszkujących ukraińskie ziemie zajęte przez bolszewików. Tak nie stało się jednak, dlaczego?


Odpowiedz jest być może zbyt uproszczona - ale właśnie to jest główna przyczyna. Polska racja stanu (jak ją wtedy rozumiano) wykreśliła ze swojego słownika pojęcie Ukraina i naród ukraiński - poparcie sprawy ukraińskiej w granicach bolszewickiej Moskwy uważano za sprzeczne z racją stanu, panowało przekonanie, że w ten sposób można doprowadzić do nasilenia się proukraińskiej działalności wewnątrz IIRP.

Właśnie dlatego drugi incydent - czyli zamach dokonany przez ukraińskiego patriotę Mykołe Łemyka, spotkał się w Polsce z potępieniem i najwyższym z możliwych wyroków - karą śmierci.

Jak wspomnieliśmy na wstępie - zestawienie tych dwóch incydentów, obu wydarzeń, ich motywów i zupełnie odmiennych wyroków sądu - pokazuje bezsprzecznie hipokryzję i fałsz międzynarodowej polityki i władz państwowych - i to jest tylko wierzchołek góry lodowej.

Przejdźmy zatem do zagadnienia bardziej obrazującego ową hipokryzję - już nie tylko zakłamanie władz państwowych IIRP ale również zakłamanie całego niemal społeczeństwa polskiego, tak wówczas jak również po wielu latach od tamtych wydarzeń.

 

Mowa o ocenie ukraińskiego ruchu narodowo-wyzwoleńczego, nie będziemy zatrzymywać się na ówczesnej ocenie, tamte czasy, tamta propaganda i świadomość, trudności państwa polskiego po zdobyciu niepodległości, ambicje mocarstwowe, mit "polskości kresów" i wiele innych przyczyn mogą w dużym stopniu wytłumaczyć dawną świadomość społeczeństwa, ale dzisiaj? W dobie internetu? W czasach, kiedy każdy myślący człowiek, może sam bez większych problemów dotrzeć do informacji, kiedy otwarte są archiwa, kiedy można studiować źródła przedstawiające omawiany okres i nie tylko z polskiego punktu widzenia? 
Właśnie tak, nawet dzisiaj w świadomości panują mity, które totalnie zniekształcają rzeczywistość, a tym samym powodują uprzedzenia, oraz co gorsze niemożliwość trzeźwego spojrzenia na wydarzenia późniejsze - wybuch krwawego konfliktu polsko-ukraińskiego podczas drugiej wojny światowej na Wołyniu.

Skupimy się na trzech mitach jakie panują w polskiej świadomości a są tymi mitami właśnie w wyniku stosowania podwójnych standardów.

 

- Mit pierwszy:

"OUN to zbrodnicza organizacja terrorystyczna, działająca na terytorium IIRP, mordująca przede wszystkim zwolenników porozumienia, zarówno Polaków jak i Ukraińców". 

 

Stanisław Sobiński - kurator okręgu szkolnego lwowskiego w latach 1921-1926.  Jako kurator przekształcając masowo szkoły ukraińskie w utrakwistyczne w konsekwencji z 2151 ukraińskich szkół powszechnych w roku 1924 pozostało w roku 1930 - 684. Zakazał używania w odniesieniu do szkół określenia ukraiński polecił zastępować je słowem rusiński lub ruski. Zabronił używania języka ukraińskiego w gimnazjach państwowych i prywatnych oraz w szkołach zawodowych. Zamordowany 19 października 1926 we Lwowie


Nie zaprzeczamy, że jedną z metod walki niepodległościowej OUN, skierowanej faktycznie przeciw polskiej władzy w zachodniej Ukrainie, było posługiwanie się akcjami, jakie nazwać należy terrorystycznymi. Tutaj nie ma wątpliwości, jednak to tylko jedna z metod walki. OUN działała również w innych kierunkach, jak przykładowo działalność: oświatowa, propagandowo-wychowawcza, przedsiębiorcza itd. OUN prowadziła również dość dobrze zakonspirowaną działalność polityczną, nie jest tajemnicą, że pod jej wpływam pozostawali działacze polityczni, którzy oficjalnie należeli do legalnych partii politycznych. Wróćmy jednak do tej "zbrodniczej "działalności OUN w okresie międzywojennym. 
 

Czy przeciętny Polak zdaje sobie sprawę ze skali zabójstw jakich w IIRP dokonała OUN w dwudziestoleciu międzywojennym? Ile to osób łącznie padło ofiarą OUN podczas tej "zbrodniczej" działalności? 


Otóż źródła polskie (ukraińskie co do sprawców niektórych zabójstw mają uzasadnione wątpliwości) wymieniają dokładnie - cytuje za wikipedią, w tym wypadku powołującą się na wiarygodne źródła: "Ogółem w całym okresie 1921-1939 ukraińskie podziemie nacjonalistyczne (UWO i OUN) przeprowadziło 63 zamachy, w których zginęło łącznie: 36 Ukraińców (w tym jeden komunista), 25 Polaków, 1 Rosjanin i 1 Żyd]. Oprócz 63 zamachów na osoby fizyczne (w tym 11 na znane polskie i ukraińskie osobistości polityczne, z czego 8 udanych) ukraińskie podziemie nacjonalistyczne dokonało w latach 1921-39 łącznie pięciu zamachów bombowych i 18 akcji ekspropriacyjnych".

Reasumując:

- OUN w okresie międzywojennym zabiła 63 osoby, zapamiętajmy tą przerażającą cyfrę!

W tym miejscu pojawia się konkluzja, statystyczny Polak o zbrodniach OUN w okresie międzywojennym co nieco wie, słyszał wiele razy- cyfr podsumowujących może nie zapamiętał, ale wie. 

 

Jak jednak wygląda jego wiedza jeśli chodzi o inne zbrodnie w tym samym okresie, co wie o mordach dokonywanych przesz komunistyczne organizacje i grupy dywersyjne zwłaszcza na Wołyniu?

 Jak wygląda jego wiedza o ilości ofiar zamordowanych przez polski aparat przymusu podczas tłumienia różnych demonstracji i akcji protestów?

 Czy znane są jemu podsumowania? 

Czy powstały na ten temat setki książek? 

 

Cyfry według różnych źródeł są zatrważające, kilka przykładów pokazujących bezwzględność aparatu władzy:   

 

 

- Strajk kolejarzy w Poznaniu w kwietniu 1920 r. zabitych 9 robotników.

- Rozruchy w Rawiczu w sierpniu 1921 (tzw. "Krwawy piątek") - policja państwowa zabiła 7 osób.

- Wielkopolska - sierpień 1922 roku", tzw. "Czarny strajk" robotników rolnych - pacyfikacja całych wiosek, zabitych minimum 14 osób, według innych źródeł nawet kilkadziesiąt.

- Kraków - listopad 1923 rok w wyniku protestów i zamieszek na ulicach zabito 18 osób protestujących (w tym trzy przypadkowe osoby) oraz 14 żołnierzy.

- Powstanie leskie – czerwiec, lipiec 1932 r. różne źródła podają od kilkunastu do kilkudziesięciu zabitych osób. 

- 23 marzec 1936 starcia z robotnikami w Krakowie -10 osób zabitych.

- 26 marca 1936 marsz bezrobotnych w Częstochowie rozbity przez tajniaków i i mundurowych - 1 osoba zabita.

- Wielki Strajk Chłopski 1937 (masowe strajki na terenie całej Polski) - zginęły 44 osoby.

To tylko kilka wybranych przykładów, ilość ofiar już tutaj przekracza ilość ofiar OUN dwukrotnie, ale to tylko przykłady.

 

 

Co mówią cyfry podsumowujące terrorystyczno-dywersyjną działalność komunistycznych organizacji, działających w Polsce w tamtym okresie? 


Stołpce – miasto na Białorusi, w obwodzie mińskim, w nocy z 3 na 4 sierpnia 1924 roku miasteczko zostało napadnięte przez uzbrojoną grupę dywersantów sowieckich, wcześniej dostarczonych na granicę polsko-sowiecką ciężarówkami Armii Czerwonej. Dywersanci zabili 7 policjantów i urzędnika starostwa, sterroryzowali i ograbili miejscowość.

Tutaj mamy sytuacje podobną - cyfry mówią same za siebie - posłużymy się tylko jednym cytatem, dotyczącym roku 1924. Cytat z polskiej prasy - mowa oczywiście o sowieckiej dywersji na tzw. kresach wschodnich: 
"Tylko w okresie od stycznia do września 1924 r. na Kresach dokonano 189 większych napadów terrorystycznych oraz 28 zamachów sabotażowych, w wyniku których zginęły 54 osoby. Spośród 1000 terrorystów pustoszących w tym czasie województwa wschodnie zdołano ująć jedynie 146; dalszych 15 padło w potyczkach z policją". Nie będziemy ściślej wdawać się w podsumowania działań terrorystyczno-dywersyjnych inspirowanych przez bolszewików na terenie ówczesnej Polski, zaznaczymy jednak, że już ten jeden cytat pokazuje, że musiały te akcje być wielokrotnie tragiczniejsze w skutkach od działalności "zbrodniczej "OUN.

Podsumowując ten wątek, zauważmy - że mit terrorystycznej działalności OUN jest w polskiej świadomości wyolbrzymiony - jest to klasyczny przykład zastosowania podwójnych standardów. Państwo polskie morduje swoich obywateli podczas demonstracji i protestów, do jakich w ramach demokracji powinni byli mieć pełne konstytucyjne prawo, bolszewicko-komunistyczny sabotaż zbiera liczone w setkach ofiar pokłosie swojej dywersyjno-terrorystycznej działalności, ale statystyczny Polak wie o zbrodniczo-terrorystycznej działalności OUN w tym okresie... o faktach tutaj zaprezentowanych niemal nic nie wie. Ktoś nam zarzuci, że niezależnie od skali działalność OUN była terrorystyczna?

 
- Przechodząc do tego wątku zgodziliśmy się z takim ujęciem sprawy, ale jednocześnie musimy stwierdzić, że każdy ruch narodowo-wyzwoleńczy na przełomie 19-20 wieku stosował takie metody w swojej walce. OUN nie jest tutaj wyjątkiem, a porównując cyfry podsumowujące rozmach takiej działalności - uczciwym będzie stwierdzenie, że w porównaniu z polskim ruchem narodowo-wyzwoleńczym (w tym działalnością Józefa Piłsudskiego) OUN to przysłowiowe "fiołki" . 


Podwójne standardy zastosowano w polskiej historiografii również tutaj.
W zestawieniu dwóch organizacji korzystających w swojej walce o prawo własnego narodu do niepodległości zauważamy takie oto stwierdzenie: przedwojenny OUN to zbrodniarze i terroryści - PPS-Organizacja Bojowa Piłsudskiego to bohaterscy bojownicy o wolność i niepodległość.

Zapamiętaliśmy cyfrę mówiącą o ilości ofiar OUN w okresie międzywojennym - 63 osoby. To jest pełna (być może zawyżona) ilość ofiar dokonana przez "zbrodniarzy". A jakie dokonania ma na swoim koncie PPS-OB - czyli "bohaterowie"?

Nie dysponujemy pełnym zestawieniem zabójstw dokonanych przez tą organizacją (jak również inne polskie organizacje walczące o niepodległość) - co jest symptomatyczne - zbrodnie międzywojenne OUN z dokładnym chronologicznym zestawieniem wszystkich zabójstw można znaleźć nawet w wikipedii (nie wspominając o źródłach różnych organizacji kresowych) ale takiego zestawienia jeśli chodzi o PPS pod wodzą Piłsudskiego nie znajdziemy w ogólnodostępnych internetowych mediach.

 

Zatem posłużymy się informacjami szczątkowymi: 

 

- Krwawa środa – skoordynowana akcja Organizacji Bojowej PPS przeciwko okupacyjnym władzom rosyjskim w Królestwie Polskim, przeprowadzona 15 sierpnia 1906 r. - 80 osób zabitych.

Jeden dzień działalności bohaterów przyniósł więcej ofiar, niż 20-letnia "zbrodnicza" działalność OUN, czy ten fakt nie daje do myślenia? 
Czy nie jest jasnym, że ilość zabójstw dokonanych przez polski ruch narodowo-wyzwoleńczy, w czasie kiedy Polski nie było, to wielokrotnie więcej zamachów terrorystycznych z wielokrotnie większą liczbą ofiar śmiertelnych, na przestrzeni kilku lat?
Ktoś powie, że to była walka z okupantem, z zaborcą? Zgoda - tylko nie zapominajmy, że dokładnie taka sama walka była walką OUN. Jedyna różnica polegała na tym, że pierwsi walczyli o Polskę a drudzy o Ukrainę. Jedni i drudzy mieli święte prawo do życia we własnym państwie, gdzie każdy z narodów byłby gospodarzem własnej ziemi. Ktoś powie, że PPS zabijała moskali a OUN swoich - Ukraińców, którzy chcieli porozumienia? Nieprawda, jedni i drudzy zabijali urzędników państwowych i jedni i drudzy wykonywali wyroki na tych spośród swoich rodaków, których uważali za szpiclów, prowokatorów i zdrajców. Kilka przykładów dotyczących likwidacji "swoich" przez polskie bojówki:

- Goniec Częstochowski z maja 1908 roku: "Wczoraj o godzinie 10 minut 25 wieczorem na Alei II rozległ się huk wystrzałów brauningowych... na ziemi, przy pierwszej od mostu spoczywały dwa ciała młodych ludzi zbroczone krwią...Do młodzieńców w wieku 20 paru lat podeszło dwóch mężczyzn w bluzach roboczych....dobyli brauningów i poczęli do nich strzelać, póki nie wystrzelili nabojów..." - jak okazało się później ofiarami byli dwaj młodzi Polacy, będący rzekomo kapusiami policji - Lubczyński i Pawlak.

W tym samym roku 1908 zamordowano podejrzanych o współpracę z policją, Annę Włodarską i Leona Wąsale, w lipcu tego roku pomyłkowo PPS-OB zastrzeliła studenta Henryka Elwerowskiego.

Na ile ich oskarżenia były zasadne nie nam oceniać, faktem jest jednak, że właśnie takie osoby zabijano, jak również to, że dokonywano tych czynów w imię szczytnego celu - wolności.

Dlaczego więc OUN to terroryści a PPS to bojownicy o wolność?
Dlaczego Piłsudski to bohater a Bandera to zbrodniarz?

 

Kwestię tą wyjaśni przeanalizowanie kolejnego mitu panującego w polskiej świadomości społecznej, najpierw jednak krótkie wprowadzenie.
Cześć polskich autorów pomimo krytyki pozwala sobie na stwierdzenie, że przedwojenny okres działalności OUN nie budziłby takich emocji w Polsce, gdyby nie późniejsze wydarzenia, podobnie mówi się o Stepanie Banderze. Pojawiają się wtedy zarzuty jakie klasyfikujemy tutaj jako kolejne mity.

 

Mit drugi:

"OUN i Bandera byli nazistowskimi kolaborantami"

Fałszywka rozpowszechniana przez moskiewskich specjalistów od zakłamywania historii, niestety rozpowszechniana jest również w Polsce przez tzw. "przydatnych idiotów". Osoba na fotografii to niemiecki generał Reinhard Gehlen.

Aby obalić ten popularny mit panujący w polskim społeczeństwie, musimy zrozumieć istotę definicji "kolaborant" i odnieść ją do celów działania OUN, oraz podjętej przez organizację współpracy z nazistowskimi Niemcami. Według encyklopedii PWN definicja pojęcia "kolaboracja" brzmi tak: "kolaboracja [łac.], termin przyjęty w czasie II wojny światowej na określenie współpracy obywatela kraju okupowanego z władzami okupacyjnymi" .

Z tej definicji wynika, że Ukraińcy, którzy nigdy nie uznali państwa polskiego w granicach jakie ustalono po pierwszej wojnie światowej i nie czuli się jej obywatelami, walcząc o własną niepodległość nie mogą być posądzeni o kolaboracje z Niemcami w okresie międzywojennym. Tak, byli wrogami IIRP i współpracowali z Niemcami - ale to nie była kolaboracja a jedynie współpraca mająca na celu doprowadzenie do osiągnięcia niepodległości. Według tej samej definicji, to właśnie lojalnych wobec polskiego państwa Ukraińców można uznać za kolaborantów. To stwierdzenie zapewne nie spodoba się wielu czytelnikom - ale jest jak najbardziej uzasadnione. Ukraina swoją państwowość ogłosiła, posiadała swoich obywateli, którzy mieli pełne prawo a nawet patriotyczny obowiązek, uważać się obywatelami tego państwa, nawet wtedy kiedy to państwo zostało zlikwidowane. Przede wszystkim zobowiązani do tego działania byli żołnierze armii ukraińskiej - zobowiązani przysięgą wojskową. Właśnie stąd bierze się geneza powstania Ukraińskiej Organizacji Wojskowej założonej przez Jewgena Konowalca, która później przerodziła się w OUN poprzez wchłonięcie w swoje szeregi najwartościowszej ukraińskiej młodzieży noszącej w swoich sercach miłość do własnego narodu i wolności.


Omawiając ten watek, skupimy się tylko na banderowskim skrzydle OUN , gdyż właśnie ta frakcja OUN powoduje w Polsce największe nieporozumienia, strach i zafałszowane opinie. W roku 39-ym po niemiecko-sowieckiej agresji na Polskę, wielu z OUN-owców (w tym późniejszych banderowców) wychodzi z wiezień oraz z obozu w Berezie Kartuskiej na wolność. Na terenach okupowanych przez Niemców banderowcy organizują prace informacyjno-oświatową i szkolnictwo w rejonach gdzie ukraińskie szkoły zostały przez IIRP zlikwidowane. Pomagają ukraińskiemu społeczeństwu w trudnym życiu w warunkach wojny, jednocześnie przygotowują się do wojny niemiecko-sowieckiej. Niemców uważają za sytuacyjnego sojusznika, dzięki któremu mogą zdobyć niepodległość. Niemcy nie są jeszcze w opinii świata eksterminatorami narodów, nie działają jeszcze fabryki śmierci, nie dochodzi do masowych rozstrzeliwań. Wrogiem banderowców w tym momencie jest Moskwa, nie jest tym wrogiem Polska. Na zjazdach OUN (r) zorganizowanych przez Stepana Banderę w Krakowie, w dokumentach programowych zawarte są tezy mówiące o tym, na jakich zasadach możliwa jest współpraca z Polakami. Mowa jest o tym, że OUN przyznaje Polakom prawo do własnego państwa (podkreślmy, że te słowa padają w sytuacji gdy Niemcy okupują Polskę) a walczyć będzie tylko z tymi organizacjami polskimi, które będą dążyć do przywrócenia polskiego panowania na etnicznie ukraińskich ziemiach. Mowa jest również o tym, że OUN zależy na poprawie stosunków pomiędzy Polakami a Ukraińcami. OUN proponuje także przyłączenie Polaków do wspólnego frontu narodów zniewolonych w walce z bolszewicką Moskwą. Deklaracje te można uważać za wykładnie poglądów i przekonań Stepana Bandery na kwestie polsko-ukraińskich stosunków, ponieważ właśnie wtedy Bandera był przywódcą organizacji i miał realny i dominujący wpływ na zasady programowe OUN. W czerwcu 41-go roku dochodzi do wojny sowiecko-niemieckiej, OUN ogłasza Akt odnowienia Ukraińskiego Państwa we Lwowie, powstaje rząd ukraiński, we władzach którego staje jako premier Jarosław Stećko. Ten akt nie jest niczym innym jak próbą przejęcia inicjatywy i sprawdzenia jakie są prawdziwe intencje niemieckie wobec Ukrainy. Bandera zostaje aresztowany w Krakowie, początkowo areszt domowy, później przetrzymywany jest w Więzieniu Montelupich, następnie przewieziony do wiezienia w Berlinie - przez cały ten okres prowadzone są negocjacje w kwestii odwołania przez OUN aktu odnowienia państwa. Bandera bezkompromisowo i twardo stoi na stanowisku, że państwo ukraińskie musi być przez Niemców uznane - bo taka jest wola narodu, jeśli do tego nie dojdzie, Niemcy zamiast wyzwolicieli staną się okupantem i wrogiem ukraińskiego narodu. Jak wiemy państwo ukraińskie nie było w planach Hitlera, Bandera zostaje umieszczony w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausem i przetrzymywany jest w nim do września roku 44-go. Podobny a często tragiczniejszy los spotyka niemal cały powstały we Lwowie rząd Jarosława Stećko a w późniejszym okresie zdecydowaną większość najważniejszych działaczy OUN, jak również tysiące innych aktywistów tej organizacji.


Ten artykuł rozpoczęliśmy od opisu zamachu na urzędnika sowieckiej ambasady we Lwowie w roku 1933-m. Historia kołem się toczy a sam zamachowiec jest tutaj klasycznym przykładem rzekomej kolaboracji OUN z nazistami. Mykoła Łemyk w roku 1939-ym wychodzi z polskiego więzienia, działa jako ukraiński aktywista organizujący prace Ukraińskiego Komitetu pomocniczego podczas niemieckiej okupacji, w roku 1941-ym po ataku na bolszewicką Moskwę był jednym z organizatorów grup pochodnych OUN, które przesuwały się w głąb Ukrainy i organizowały tam namiastki państwowej organizacji. Aresztowany przez Gestapo w październiku tego roku i rozstrzelany przez Niemców w Myrhorodzie (Poltawska Oblast).

Wróćmy jednak do innych rzekomych "kolaborantów " z OUN, których ważniejsze sylwetki w maksymalnie możliwym skrócie postaramy się przybliżyć:

- Jarosław Stećko - premier rządu, podobnie jak Bandera kategorycznie odmówił odwołania deklaracji niepodległości Ukrainy. W konsekwencji przewiezieni do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen (oddział dla więźniów specjalnych tzw. Zellenbau) uwolniony jesienią 1944 roku.

- Lew Rebet - wicepremier - zastępca Stećki, a po jego aresztowaniu - pełniący obowiązki premiera. Aresztowany 12 lipca we Lwowie, później więziony w Krakowie, następnie wysłany do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau (nr oboz. 57368, przybył 8 sierpnia 1942). Przebywał tam do 19 grudnia 1944 roku.

- Iwan Kłymiw - minister koordynacji politycznej w rządzie Jarosława Stećki. Po aresztowaniach członków rządu przez gestapo przeszedł w lipcu 1941 do podziemia. 4 grudnia 1942 został we Lwowie aresztowany przez gestapo i następnego dnia zakatowany podczas przesłuchania.

- Iwan Rawłyk - organizator ukraińskiej narodnej milicji w lipcu 1941 roku we Lwowie, odmawia udziału podporządkowanej sobie milicji w aresztowaniach polskich i żydowskich działaczy i naukowców. We wrześniu przechodzi do podziemia, aresztowany przez gestapo w grudniu 41 roku, zakatowany po kilku miesięcznych przesłuchaniach. Jego rodzice oraz ojciec i siostra żony wywiezieni przez sowietów na Sybir, żona, jej matka i jeszcze trzy osoby z najbliższej rodziny aresztowani razem z nim przez gestapo i rozstrzelani jeszcze do jego śmierci.

- Dmytro Myron-Orłyk - w 1940 krajowy przewodniczący OUN, w 1941 członek "grup marszowych". Aresztowany i zastrzelony przez Niemców 25 lipca 1942.

- Stepan Łenkawskyj - autor "dekalogu ukraińskiego nacjonalisty" współtwórca rządu Jarosława Stećki, aresztowany 19 lipca 1941 we Lwowie. Więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau (nr oboz. 49731), wypuszczony z obozu 19 grudnia 1944.

- Dmytro Jaciw - w rządzie Jarosława Stećki otrzymał funkcję wiceministra gospodarki narodowej. Po likwidacji rządu Stećki przez Niemców, został aresztowany 15 września 1941 i więziony w krakowskim więzieniu na Montelupich. Następnie skierowany do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz (numer obozowy 49727), gdzie zmarł po zakatowaniu przez polskich współwięzniów 19 sierpnia 1942.

- Wołodymyr Stachiw - minister spraw zagranicznych w rządzie Jaroslawa Stećki, aresztowany w lipcu 41-go i przetrzymywany w obozie koncentracyjnym Sachcenhausem do jesieni 44-go.

- Andrij Piasećkyj - minister leśnictwa w rządzie Jaroslawa Stecki. Rozstrzelany przez gestapo 27 listopada 1942 we Lwowie.

Wszystkie zaprezentowane powyżej osoby, były ściśle związane z powstałym w czerwcu 1941 roku rządem Jarosława Stećki. W późniejszym okresie Niemcy aresztowali, wywieźli do obozów koncentracyjnych tysiące działaczy OUN - w polskiej świadomości "kolaborantów". Wymienienie ważniejszych nazwisk jest w naszym przekonaniu niepotrzebne, wystarczy, że przypomnimy tyko o dwóch braciach Stepana Bandery:

Ołeksandr Bandera - Po ogłoszeniu Aktu Odnowienia Państwa Ukraińskiego w 1941 przyjechał do Lwowa, gdzie został aresztowany przez gestapo.
Od 22 lipca 1942 był więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz (nr obozowy 51020), gdzie po kilku dniach został zakatowany na śmierć przez polskich współwięźniów.

Wasyl Bandera - Od lipca 1941 pracował w wydziale propagandy OUN w Stanisławowie, gdzie w grudniu 1941 został aresztowany wraz z żoną.
Po ciężkim przesłuchaniu został wysłany do niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz, gdzie został po krótkim pobycie zabity przez polskich współwięźniów.
Czy losy ludzi powyżej zaprezentowane w wielkim skrócie, to losy niemieckich kolaborantów? Czy uczciwy człowiek mający tego świadomość, może z czystym sumieniem rzucać podobne oskarżenia?
Dlaczego Józef Piłsudski, który prowadził rozmowy i współpracował podczas pierwszej wojny światowej z okupantami Polski - Austro-Węgrami i Niemcami jest bohaterem a Bandera, jaki nie podjął współpracy z Niemcami gdy stali się de facto okupantem Ukrainy nazywany jest kolaborantem? Czy to nie fałsz, czy to nie jest hipokryzja i znowu klasyczna demonstracja podwójnych standardów?

Przy okazji tego wątku proponujemy zwrócić szczególną uwagę na postacie dwóch braci Stepana Bandery, Ołeksandra i Wasyla oraz Dmytro Jaciwa. 
Wszyscy trzej byli więźniami Obozu Koncentracyjnego w Oświęcimiu. Wszyscy trzej według zeznań świadków (również polskich źródeł) zamordowani byli w obozie przez polskich współwięźniów po kilku dniach pobytu w sierpniu 42-go roku. Zdajemy sobie sprawę z tego, że polscy więźniowie dokonali tych mordów z niemieckiej inspiracji, jednak warto zwrócić uwagę na kilka faktów.
Mowa o roku 1942-im, to jest na długo przed wydarzeniami wołyńskimi, skąd ta nienawiść do tych trzech Ukraińców - współwięźniów nazistowskiego obozu - takich samych ofiar totalitarnego systemu? Zemsta za co? Za jakie zbrodnie? Czy to na pewno zemsta? Czy może zupełnie na odwrót. Czy nie mamy do czynienia z odwróceniem pojęć?
Może te mordy należy zakwalifikować do listy przyczyn późniejszych tragicznych wydarzeń.

Do świata zewnętrznego informacje z obozu - zwłaszcza takie informacje - czasem docierały - tym bardziej, jeśli były dla Niemców wygodne. A przesłanie jest tutaj jednoznaczne: Polacy nawet w obozie koncentracyjnym nienawidzą i mordują Ukraińców. Nawet braci Bandery zamordowali.

Kolejny mit funkcjonujący w polskiej świadomości jest przedłużeniem wątku o rzekomej kolaboracji ale dotyczy już bezpośrednio Stepana Bandery i jego wpływu na wydarzenia jakie miały miejsce po roku 41-ym.

 

 

Mit trzeci:

 "Stepan Bandera ludobójca i faszysta"

 

Stepan Bandera został aresztowany w czerwcu 1934 roku, był więziony we Lwowie, Krakowie i Warszawie do końca 1935 roku. Po wyroku skazującym siedział w więzieniu Święty Krzyż we Wronkach koło Poznania oraz w Brześciu nad Bugiem do 13 września 1939, kiedy to po niemieckiej agresji i zbliżającej się klęsce wrześniowej straż więzienna w popłochu porzuciła swoje obowiązki.

Kolejna fałszywka -  dzieło ukrainofoba z Polski 
 
- tutaj link:   IV rozbiór Polski

Był we Lwowie całe dwa tygodnie, w obawie przed aresztowaniem decyzją zagranicznego OUN wyjechał do Krakowa, a później rozpoczął leczenie reumatyzmu w Słowacji. W lipcu 40-go organizuje rewolucyjną frakcję, podczas II- go Zboru OUN-R w kwietniu 41 roku w Krakowie obejmuje przywództwo nad strukturami OUN. 
Faktycznie przywódcą organizacji jest trochę więcej niż dwa miesiące, aż do momentu aresztowania przez Niemców w lipcu 41-go roku. Na wolność (ale ograniczoną - areszt domowy) wychodzi tylko w końcu 44-go.

Zastanówmy się, czy realny wpływ na działalność OUN, jej politykę w warunkach wojny może mieć człowiek, który w latach 34-44 - osiem lat i dziewięć miesięcy było osadzony w więzieniach i obozie koncentracyjnym? 
Człowiek, który od 1934-roku do końca swojego życia w Ukrainie był tylko dwa tygodnie, przy czym jesienią 39- roku ? 
Człowiek, który ostatni znany list do kierownictwa OUN w Ukrainie wysłał w lipcu '41 ale nawet w tym liście stwierdził, że nie wie, czy odbiorca nadal żyje?
Osoba, która niemal całą wojną spędziła w srogim reżymie odosobnienia?

W tym miejscu może pojawić się argument, znany w polskiej wersji biografii Bandery, argument o tym, że Stepan Bandera korzystał w Sachsenchausen ze specjalnych warunków i mógł mieć kontakt ze światem zewnętrznym, że posiadał możliwość wydawać dyrektywy organizacji OUN w Ukrainie przez cały okres wojny. Jest to fałszywy trop, żadne poważne źródło nie potwierdza takiej możliwości, jest wręcz na odwrót. Bandera według świadków-współwięźniów był izolowany od nich, sam opracował dla możliwości podstawowego kontaktu z osadzonymi metody przekazywania sobie grypsów w toalecie. Przez niemal cały okres pobytu w obozie nie wychodził z innymi więźniami na wspólne spacery. Nie ma nawet potwierdzenia tego, że zezwolono jemu na korespondencję z najbliższymi - przypomnijmy, że siedzący w Sachsechausen generał Grot Rowecki takie zezwolenie od Niemców otrzymał a jego prywatna korespondencja z obozu została długo po wojnie opublikowana. Listy Bandery z obozu - gdyby takie istniały, zapewne zachowałyby się i byłyby już dawno opublikowane.
Celem naszego tekstu nie jest rozpatrywanie kwestii odpowiedzialności OUN-B za Tragedię Wołyńską - to temat zupełnie oddzielny, jaki jeszcze nie raz będzie na naszej stronie poruszony, tutaj mowa jedynie o Stepanie Banderze i jego ewentualnej współodpowiedzialności - fakty jakie przytoczyliśmy, pokazują, że Stepan Bandera nie miał żadnego wpływu na przebieg wydarzeń, począwszy od lipca roku 41-go do wrześniu 44-go. Pozostaje kwestia moralnej odpowiedzialności za czyny organizacji, która nosiła jego imię. Mówimy tu o czynach, które rzucają cień na historie OUN-B i jej walkę narodowo-wyzwoleńczą. Aby taką odpowiedzialnością obarczyć Banderę, należy wrócić do czasów, kiedy Bandera faktycznie kierował organizacją i miał na nią wpływ. Zacznijmy od okresu międzywojennego - czyli okresu przed jego aresztem i skazaniem przez Polski sąd na karą śmierci (wyrok zamieniono później na dożywocie). Bandera pełnił wtedy funkcję Krajowego Prowydnyka OUN. Jest to początek lat trzydziestych - zdecydowanie walka przeciw polskiej władzy - pełna zgoda, ale czy walka przeciw władzy obcego państwa na ziemiach, które powinny należeć do narodu ukraińskiego, to walka z polskim narodem? Nic podobnego, Bandera polskie państwo uważał za okupanta ukraińskich ziem, nigdy i nigdzie nie wypowiadał się w odniesieniu do Polaków z pogardą czy z nienawiścią, nie przyznawał polskiej władzy i polskiego panowania w zachodniej Ukrainie, ale jednocześnie zawsze zaznaczał, że zależy jemu na dobrych stosunkach pomiędzy Polakami i Ukraińcami dodając do tego, że kwestie sporne powinny być rozwiązane poprzez pryzmat etnicznej przynależności terenów jakie były przedmiotem konfliktu. Nigdy Bandera w żadnej wypowiedzi nie podburzał Ukraińców do nienawiści wobec Polaków. Do oporu polskiej władzy, do protestów i działań skierowanych przeciw niej nawoływał, to prawda... ale cel jego walki był jasny - Ukraina miała być niepodległa. Polska jako państwo tą niepodległość po pierwszej wojnie światowej zadusiła i nadal nie zgadzała się na prawo Ukraińców do posiadania własnego państwa. Bandera jak każdy patriota, czy to polski czy ukraiński miał do takiej walki moralne prawo. Odmawianie patriocie walki o prawa dla swojego narodu, o wolność dla niego, jest kolejnym przykładem stosowania podwójnych standardów. Bandera nie popełnił żadnych przestępstw jakie różniłyby się od tych, jakie popełnili przywódcy polskiego ruchu narodowo-wyzwoleńczego, o których tutaj wspominaliśmy. Jeśli te różnice są - to tylko na korzyść Bandery, którego działania były zdecydowanie bardziej umiarkowane a nawet bardziej przemyślane i rozsądniejsze.
Proponujemy zajrzeć do polskiej wikipedii, każda znana postać, jaka ma swoją rubrykę w tej pseudo-encyklopedii, posiada również podstronę pod tytułem "wikicytaty" - jeśli rzecz tyczy się Bandery, rubryka taka nie istnieje, kolejne retoryczne pytanie jakie się pojawią - dlaczego?

 

Stepan Bandera z żoną i dziećmi. 

Czy przypadkiem nie dlatego, że nikt nie znalazł cytatów z Bandery, które mogłyby jego w jakiś sposób kompromitować? Czy przypadkiem nie dlatego, że zamiast kompromitacji moglibyśmy zobaczyć, że Stepan Bandera miał dosyć trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, otwarcie i rozsądnie oceniając międzynarodową sytuację? Czy przypadkiem nie dlatego, że jego prawdziwe oblicze, to oblicze uczciwego człowieka, wielkiego patrioty i zagorzałego bojownika o wolność i demokracje oraz przeciwnika wszelkiego totalitaryzmu?

Bandera miał wpływ decyzyjny dosłownie na kilka zamachów w przedwojennej Polsce, to fakt ale o wiele więcej zrobił na polu edukacyjno-wychowawczej walki. A jego idee polegały mówiąc krótko na pozytywistycznej pracy, na uświadamianiu i pobudzaniu do działania całego społeczeństwa. Uważał on bowiem, że nie da się zdobyć wolności dzięki wąskiej grupie nawet najbardziej oddanych sprawie aktywistów, uważał, że dopóki nie przekona się do swojej walki większości społeczeństwa, nie może dojść do rewolucji i wyzwolenia narodu. Był przekonany, że wolna Ukraina możliwa będzie dopiero wtedy, gdy hasło "Sława Ukrainie!" pojawi się na ustach milionów. 


I taki właśnie był Stepan Bandera i dlatego był tak bardzo niebezpieczny - tak dla państwa polskiego jak dla nazistów, a jeszcze bardziej dla bolszewików. Ostatni doskonale to niebezpieczeństwo rozumieli, nieprzypadkowo Sudoplatow jeszcze na długo przed wojną wskazywał Banderę jako najgroźniejszego wroga sowietów pośród ukraińskich nacjonalistów, nieprzypadkowo Bandera był poszukiwany, wyśledzony i w końcu zamordowany przez sowietów po wojnie. Tutaj prosimy zwrócić uwagę - sowieci wyśledzili Banderę, nie wystąpili o jego areszt - a przecież tak należałby zrobić jeśli mowa byłaby o zbrodniarzu - nie zorganizowali pokazowego sądu nad nim. A przecież gdyby były jakieś ku temu podstawy, nie omieszkaliby propagandowo wykorzystać takiego procesu - pokazowego nad ukraińskim nacjonalizmem tj. wg sowieckiej propagandy "faszyzmem". Zlikwidowali jego skrycie, swojego wroga, ale nie przestępce. Na ten szczegół mało kto zwraca uwagę.

W danej sytuacji musimy przyznać, że bolszewicy bardzo dobrze rozegrali sprawę Bandery.... Mało, że jego zamordowali, to zrobili z niego faszystę i ludobójcę. Moskwa potrafi. Przypomnijmy sobie sprawę zamachu na Petlurę o której pisaliśmy na samym początku tego tekstu i zakończmy ten tekst właśnie tym wątkiem.

 

Zarówno Petlurę jak Banderę zamordowali sowieci, pierwszego wykreowali w oczach światowej opinii publicznej jako antysemitę i morderce Żydów, drugiego na faszystę i ludobójce. Właśnie w Moskwie opracowywane były scenariusze fałszowania i manipulowania historią, właśnie stamtąd w świat idzie nieprawda, sowiecka maszyna propagandowa nie miała w świecie konkurencji w tych intrygach, stosowanie podwójnych standardów w ocenie historycznych wydarzeń - takich ja te, które tutaj omawialiśmy - przez poszczególne społeczeństwa (w danej sytuacji przez polskie) jest narzucone własnie przez moskiewskich manipulatorów, a społeczeństwo nie zdaje sobie z tego sprawy. Majstersztyk!

                                                         

                                                                                                                                       Dobrodziej