Podwójne standardy 2
Poniższy tekst to fragmenty przesłuchania jednego z partyzantów oddziału Kazimierza Filipowicza Ps. "Kord" dokonanego przez oficera Ludowego Komisariatu Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR.
Protokołów przesłuchania. Luboml 6 stycznia 1945
kpt. Kazimierz Filipowicz “Kord” |
Przesłuchanie rozpoczęło się o 23 00.
Ja oficer operacyjny RO NKGB Luboml, porucznik służby bezpieczeństwa Kobieliew, przesłuchiwałem aresztowanego Stanisława Wawrzyckiego.
Pytanie: niemiecka tajna policja i wojsko walczyły przeciw waszym oddziałom?
Odpowiedź: Takich przypadków, że Niemcy nas atakowali nie było, wręcz przeciwnie, zdarzały się przypadki, że nasze oddziały stacjonowały w jakiejś wiosce, gdzie stacjonowały również niemieckie oddziały, między nami było nie więcej niż 200 metrów, Niemcy o nas wiedzieli i nigdy nas nie atakowali.
P: Ilu ataków dokonała wasza grupa na ukraińskie wioski, ile ludności cywilnej wymordowała i z czyją pomocą?
O: Ataki na wsiach były przeprowadzane nieregularnie ale wielokrotnie, oddział Filipowicza zniszczył całkowicie wioski: Równe, Peretyrki, Polapy, Sokol, Zapole, Sztun, Wysock, Stawki, Stawoczki i szereg innych ukraińskich wiosek, ile w tych wsiach wyniszczono ludności nie wiem. Pomoc naszej grupie, przy niszczeniu ukraińskich wiosek i ludności, która nie zdołała uciec podczas nalotu, od początku 44 roku okazywała radziecka grupa zbrojna w liczbie większej niż nasz oddział. Razem z nami na akcje chodziła też niemiecka żandarmeria z Maciejowa.
P: Komu konkretnie pomagał oddział Filipowicza, Armii Czerwonej czy Niemcom?
O: Ja rozumiem, że dla realnej pomocy dla Armii Czerwonej w walce z Niemcami, trzeba było jako prawdziwi partyzanci brać udział w dywersji na niemieckich tyłach, a oddział był bandyckim, nacjonalistycznym oddziałem, mającym za swój cel wymordowanie na terytorium Polski ukraińskiej i żydowskiej ludności i na ile to możliwe utworzenie państwa polskiego, i dlatego Niemcy pomagali Filipowiczowi a jego oddział pomagał Niemcom w walce z partyzantką sowiecką.
P: Dlaczego pan rozumiejąc przestępcze działania oddziału brał udział w akcjach bandy Filipowicza?
O: Wstępując do oddziału byłem przekonany, że oddział powstał dla obrony przed ukraińskimi nacjonalistami napadającymi na nasze wsie, kiedy już zrozumiałem czym zajmuje się oddział i zobaczyłem bandyckie napady na ukraińskie wioski i cywilną ludność tych wiosek, już nie mogłem odejść z oddziału obawiając się, że zostanę zastrzelony przez swoich współtowarzyszy.
P: Czy był w oddziale Filipowicza pododdział karny i kto nim dowodził?
O: Tak był, nazywał się "żandarmeria", dowodził nim osobiście Filipowicz. Wchodziło do niego pięć osób : Adam Żur, Stanisław Krawczuk, "Krzemil" o imieniu Albin, jeden człowiek z Lucka - nazwiska nie pamiętam i sam Filipowicz.
P: Czym zajmowała się żandarmeria ?
O: Żandarmeria zajmowała się przypadkami dezercji, ludźmi którzy nie chcieli być w oddziale, a także wywiadem wewnątrz oddziału.
[...]
Przesłuchanie przerwano o godzinie 5:15
07 styczeń 1945
Śledczy:
oficer operacyjny RO NKGB Luboml porucznik służby bezpieczeństwa - Kobieliew
źródło:
Dzierżawne Archiwum SBU, F. 13, sygn. 1020, ork. 117-121.
------------------------------------------------------------------------------------------------
To jest przesłuchanie jakich wiele, przesłuchanie prowadzone przez zbrodniarzy systemu komunistycznego - nie mamy wątpliwości co do tego, że śledczy działający w tym systemie uzyskiwał odpowiedzi jakie chciał otrzymać - dokonywał tego wszelkimi sposobami, włącznie z bardzo okrutnymi metodami tortur. Zdajemy sobie z tego sprawę i nie zamieszczamy powyższego tekstu, jako dowodu na współpracę "Korda" z nazistami a później również sowietami. Nie jesteśmy idiotami, nie jesteśmy również paranoikami manipulującymi faktami i dokumentami.
Zamieszczamy ten tekst dla uzmysłowienia czytelnikom czegoś zupełnie innego.
Podobne zeznania - prowadzone w ten sam sposób i mające identyczny cel miały miejsce również wobec powstańców UPA.
I właśnie o jednym takim protokole przesłuchań chcielibyśmy tutaj wspomnieć.
W Polsce panuje przekonanie, że antypolskie akcje - czyli masowe czystki etniczne - miały miejsce na skutek decyzji podjętej przez kierownictwo OUN bądź UPA. Udokumentowanego dowodu dla takiego przekonania nie ma, do tej pory nikt nie odnalazł żadnego rozkazu, rozporządzenia czy innego dokumentu pozwalającego na takie twierdzenia. Polscy historycy twierdzą jednak, że taki rozkaz musiał być - jako dowód poszlakowy prezentują zeznania Jurija Stelmaszczuka - w tych zeznaniach Stelmaszczuk przyznaje, że taki rozkaz otrzymał.
Z protokołu zeznań Stelmaszczuka: "W czerwcu 1943 roku spotkałem się w lesie kołkowskim z Kłymem Sawurem i zastępcą przedstawiciela sztabu głównego dowództwa, z Andruszczenką. Sawur dał mi rozkaz wymordowania wszystkich Polaków w okręgu kowelskim".
I dalej: "29 i 30 sierpnia 1943 roku dowodziłem oddziałem liczącym 700 bandytów. Oddział wyrżnął co do jednego całą ludność polską w rejonach: Hołoby, Kowel, Siedliszcze, Maniewicze i Lubomi, rabując mienie i paląc zabudowania. Ogółem 29 i 30 sierpnia 1943 roku wyrżnąłem i zastrzeliłem ponad 15 tysięcy spokojnych mieszkańców, głównie ludzi starszych wiekiem, kobiety oraz dzieci. Robiliśmy to tak: spędzaliśmy całą ludność polską w jedno miejsce, otaczaliśmy ją i dokonywaliśmy rzezi".
W zeznaniach AK-owca Stanisława Wawrzyckiego jak i zeznaniach Jurija Stelmaszczuka, możemy zauważyć, że obaj własne oddziały nazywają bandami i mordercami...
To dosyć charakterystyczne i świadczy o tym, że ich zeznania nie są niczym innym jak wymuszonymi terrorem a oni sami zostali zmuszeni do ich złożenia poprzez szantaż i zastraszenie. Możliwym jest, że miało miejsce jedynie podpisanie wszystkiego tego, co za nich napisali oficerowie śledczy.
Ale nie ta kwestia jest tutaj najważniejsza, w tym miejscu istotnym jest wybiorcze traktowanie takich właśnie przesłuchań i informacji z nich wynikających. Gdyby to robili tylko ci, których tutaj nazywamy "środowiskami kresowymi" nie byłoby o czym rozmawiać, można by stwierdzić, że ich poziom oszołomstwa przekracza wszelkie wymierne skale - wiec tutaj nie ma co się dziwić. Ale jest trochę inaczej - podwójne standardy stosują w tej kwestii również profesjonalni historycy, uważani przez większość za profesjonalistów. Przykładowo - polski historyk Grzegorz Motyka w jednym ze swoich artykułów napisał następująco: "Autor stara się przy tym podważyć na przykład zeznania Jurija Stelmaszczuka "Rudego”, jednego z organizatorów antypolskich czystek w zachodnich powiatach Wołynia. Mnoży w tym miejscu wątpliwości, sugerując manipulację przesłuchujących "Rudego” oficerów sowieckiego aparatu bezpieczeństwa. Wskazuje, że zapisana w jego zeznaniach liczba piętnastu tysięcy zabitych Polaków jest niewiarygodna, przytaczając sprostowaną na procesie przez samego Stelmaszczyka liczbę zabitych osób polskiej narodowości (pięć tysięcy), jakby nie budziła ona już grozy."
Z grzeczności pominiemy ostatnie słowa "jakby nie budziła ona już grozy - bo to po prostu bardzo nietaktowna insynuacja. Pokreślimy jednak fakt, że dla Grzegorza Motyki autentyczność zeznań Stelmaszczuka nie ulega wątpliwości.
Na koniec pytania retoryczne, czy na tej samej zasadzie Grzegorz Motyka nie podważy autentyczności zeznań, które zaprezentowaliśmy powyżej? Czy wyciągnie z nich odpowiednie wnioski? Choćby ze słów: "a oddział był bandyckim, nacjonalistycznym oddziałem, mającym za swój cel wymordowanie na terytorium Polski ukraińskiej i żydowskiej ludności".
Nic z tych rzeczy, bowiem nawet najlepszy historyk może ulegnąć politycznym wpływom, co niestety widzimy w danej sytuacji, a polityka rządzi się swoimi prawami. I niestety te prawa niewiele mają wspólnego z obiektywizmem.
Dobrodziej