Odwet

2016-06-02 00:27

Kilka dni temu na facebooku, zupełnie przypadkowo trafiliśmy na takie oto zdjęcie wraz z opisem:

 

Jak zawsze w polskiej wersji historii pojawia się pojęcie "odwet" w odniesieniu do mordów dokonanych na ludności cywilnej.

Jak zwykle jest wyjaśnienie i usprawiedliwienie. Ale to, jeśli tak można powiedzieć "błahostka" - przerażają komentarze pod foto oraz ilość polubień i udostępnień.

Jedno z upublicznień pojawia się tutaj:

Komentarzy jakich nie można nazwać inaczej, niż wypowiedziami chorych z nienawiści idiotów jest jeszcze więcej, udostępnień również - sama strona ma kilkanaście tysięcy polubień.

Jakby nie próbować popuścić wodze swojej fantazji, nie można wyobrazić sobie, aby ktoś w Ukrainie, na jakimś jawnie antypolskim profilu na facebooku, zamieścił podobną fotkę, w której wychwalałby zbrodnię dokonaną przez UPA i nazwałby ją odwetem.
Odrębną kwestią jest, że dziesiątek czy setek takich wrogich Polsce i Polakom profili na facebooku (ale również w internecie) nie ma - w Polsce niestety antyukraińskich stron i profili na portalach społecznościowych jest cała masa - to jednak temat odrębny, o którym napiszemy oddzielny artykuł.

Wróćmy jednak do tematu.
Ukraiński poeta i prozaik Josip Stryciuk - 9-letni wówczas chłopiec, tak opisuje w swoich wspomnieniach tamten straszny dzień (fragmenty):

"...W 1928 roku w Pawłowiczach zniszczyli cerkiew.
Pojawiły się bandy tzw. "krakusów", napadli na naszą wioskę. Oni rozbijali okna, rozrywali i puszczali z wiatrem pierze z poduszek, nalewali naftę do mąki, zrywali ze ścian i deptali ikony. I tak nachodzili nas drugi raz, trzeci ...

Zburzona w 1938 r. cerkiew w Strzelcach 


Później rozpoczęło się masowe niszczenie cerkwi. Mama wspomniała: "Nagle, w biały dzień po wsi poszła informacja:
"Cerkiew rujnują" chwyciłam cię (czyli mnie) za rękę i pobiegłam. Ludzi w pobliżu cerkwi było już pełno. Kobiety płakały, mężczyźni krzyczeli ale nikt do antychrystów nie podszedł, bo byli uzbrojeni. Na czele ludzi był twój dziadek, który był wtedy cerkiewnym starostą . Pop uciekł z wioski. Polacy łazili po dachu, zerwali krzyż i zrzucili na ziemię, ale żelazny krzyż nie upadł, zaczepiając się na cienkiej gałęzi lipy i tak zawisł. Krzyknęłam wtedy: "Patrzcie ludzie krzyż nie upadł, bo jest święty a wy bandyci jesteście grzesznikami!" Polak popatrzył i tylko się roześmiał. Mówią, że w dniu kiedy zrujnowali cerkiew, jego córka utonęła. A drugi, ten który wspiął się na dach, potem jak pies zmarł. Więc Bóg ukarał ich ... "


Rujnując prawosławne cerkwie Polacy twierdzili, że walczą w ten sposób z komunistami. Na Chełmszczyźnie tylko w 1938 roku, zniszczyli ponad 170 cerkwi, jedną z nich była nasza w Strzelcach, zrujnowali ją 8 lipca a unikalne starodawne ikony wynieśli z cerkwi i wdeptywali je w ziemię swoimi zabłoconymi buciorami.
29 stycznia 1943 roku Polacy uprowadzili do pobliskiego lasu Adama Mykytiuka i Jewghena Simiaszka. Adama zamordowali a Jewhen jakimś cudem przeżył - gdy ich mordowali mówili do nich: "będziesz teraz wiedzieć na czyjej ziemi żyłeś!"

Do pokornego i bogobojnego Antona Bryla podeszło dwóch Polaków i popchnęli jego do rowu, w domu powybijali okna. Sąsiad namówił Antona, aby ten podał na nich do sądu. Anton tak zrobił, ale sąd przyszedł do niego - zabrali go do lasu. Ktoś z mieszkańców wioski słyszał jak jego mordowali. Rozebrali go, przywiązali do wielkiego drzewa i zdzierali z niego skórę, posypując solą. Tak samo w ten wieczór zamordowali również Josipa Kowalczuka. Trochę później z lasu nie powrócił Todorko Miszczanczuk. Jego brat Grycko poszedł do lasu w poszukiwaniach i też przepadł.
Ludzie zrozumieli, że w lasach mieści się gniazdo bandytów, coś trzeba było robić.

Po tych pierwszych niewinnych ofiarach, Jurij Łukaszczuk organizował w wiosce samoobronę. Do niej weszli Jewhen Doliński, Josip Nazarewycz, Serhij Stec i moi dwaj dziadkowie, Wolodymyr Struciuk i Jewhen Wowczuk.
Za swoją inicjatywę ciężko zapłacił, 6 lutego AK-owcy (tak siebie nazywali bandyci) zamordowali jego ojca Wasyla i siostrę Nadzieję. Niedługo później w pobliżu wioski Raciborowice zamordowali jego brata Olekse.

Stworzenie samoobrony przyczyniło się do tego, że 26 maja 1943 roku na wioskę Strzelce napadła banda AK w sile 500 osób - te dane podaje za polskimi źródłami.

Ikonostas cerkwi w Strzelcach

Strzelce były pierwszą z 52 wiosek, które w okresie roku były doszczętnie spalone, tylko w jednym hrubieszowskim powiecie.
Nie będę dokładnie opisywać krwawej rzezi. Jak Bóg kiedyś pozwoli, o tym muszę opowiedzieć otwarcie i szczerze w imię opuszczonej Chełmszczyzny i jej pokrzywdzonego ludu.
Teraz chce tylko przedstawić te obrazy, które najbardziej utrwaliły się w mojej dziecięcej wtedy pamięci.

W pobliżu dopalającej się stodoły biega rżąc nasza kobyla a ja stoję i patrzę na ogień - tam w klatce moje ulubione króliki. Ja nie mogę oderwać oczu od tego miejsca, gdzie płomienie nie chcą się powstrzymać.
Gdzieś obok biega moja mama i krzyczy: "Ludzie, ludzie mojego męża zabili"
Ja tego niby nie słyszę i wciąż patrzę na płomienie.
Jeśli ojciec żyłby, byłby już przy mnie, bandyci już dawno byli daleko za cmentarzem. 
W końcu mama szarpie mnie za rękę i krzyczy: "Jurko co stoisz jak słup? biegnij do dziadka i babci, zobacz czy choć oni przeżyli".
I ja biegnę, w kłębach dymu potykam się o martwe ciało, przyglądam się, to Roman Nesterczuk. Leży z rozłożonymi rękami na krzyż. Jego pół ślepego wyciągnęli z domu niemal gołego aby pokazywał bandytom "chałupy Rusinów".

Roman czy to przez to, że w nocy zupełnie nic nie widział, czy to przez to, że nie chciał wydawać swoich braci, otrzymał od bandytów rozrywającą kule w czoło.
A dalej Osip i Palażka Golowersy. Palażka przysiadła jak żywa pod płotem, tylko trzyma się za brzuch i oczy zupełnie obojętne. 90-cio letniemu Osipowi kula przeszyła gardło, chce coś powiedzieć, napręża się ale tylko krew wylewa się z rany, a w zgliszczach dopalającego się domu leży jego syn Stepan.
Mykole Brzezickiego w tą tragiczną noc, bandyci postrzelili, podpalili jego dom i postawili go przed drzwiami domu, aby patrzył jak dorobek jego życia płonie, ale Mykoła nie czekał i wolał spłonąć, niż być później zabitym i sam wszedł w płomienie - to opowiadał mi mój dziadek Wasyl.
Gdzieś w drugim końcu wioski, po martwej Marii Struciuk pełzało niemowlę. Kobieta poznała jednego z bandytów i nazwala go po imieniu, takiej formy zwracania się do siebie, nie wybaczył jej dawny kolega ze szkolnej ławki...
Samoobrona moich Strzelec i sąsiedniego Bilopola liczyła 14 osób, jednak w nierównym boju przeciw 500 Ak-owców, udało im się zabić pięciu bandytów a wśród nich dowódcę bandy Franciszka Karakiewicza..."

(Franciszek Krakiewicz „Góral” w 1944 roku pośmiertnie został odznaczony z rozkazu Komendanta Głównego Armii Krajowej Krzyżem Virtuti Militari V klasy.)

 

W polskiej wikipedii, informacja o wydarzeniach w wiosce pojawia się w podobnym stylu, jak na zaprezentowanych fotografiach...mowa jest o odwecie za niemiecką akcję przesiedleńczą - zupełnie nie wspomina się o mordach, jakich wcześniej dokonywała AK na Ukraińcach z tej wioski.:

 

 

Mowa jest również o "nasiedleniu" tej wioski przez Ukraińców - jak należy przypuszczać, chodzi o zasygnalizowanie, że właśnie w wyniku niemieckiej akcji przesiedleńczej, w wiosce pojawiła się pewna część Ukraińców.
Jest to kolejna manipulacja, bowiem wioska od początku swego istnienia była ukraińska. Pierwszy zapis o istnieniu w wiosce cerkwi prawosławnej pochodzi z XV wieku.... kościoła tam nigdy nie było. Polaków również było niewielu - źródła mówią  o 10-ciu rodzinach i nikomu z nich włos z głowy nie spadł.

 

Pan Stryciuk w swoich wspomnieniach mówi o tym, co działo się w jego rodzinnej wiosce za czasów IIRP, nie podczas okrutnej wojny, gdzie okupanci swoim barbarzyństwem doprowadzali okupowane narody do szaleństwa, ale w czasach kiedy istniała względna demokracja, w państwie, które konstytucyjnie gwarantowało równość praw obywatelskich, niezależnie od narodowości.
W tych wspomnieniach mowa jest m.in. o masowym niszczeniu cerkwi przez polskie władze państwowe, mowa jest również o innych przestępstwach wobec Ukraińców, dokonywanych wtedy przez Polaków. Może to właśnie były początki konfliktu jaki wybuchł w roku 43-im? Dodajmy tutaj, że pan Stryciuk wymienia również z tej wioski inne ofiary polskiej ukrainofobii, jakie zamordowano już w styczniu i lutym 43-roku, na długo przed tragedią, jaka miała miejsce na Wołyniu. To także były odwety? A później Ukraińcy nie wiadomo dlaczego zaczęli mordować Polaków...

 

Podwójne standardy mają się dobrze!

 

                                                                                            Dobrodziej