Freudowska pomyłka
Wkrótce w polskim mieście Toruniu powstanie 14-metrowy pomnik "Wołyńska rzeź”
(pisaliśmy o tym pomniku - Koszmar z ulicy Wiązów)
Jeśli przyglądnąć się temu pomnikowi, to każdy zdrowy psychicznie człowiek, musi sobie zadać pytanie, jakie osobiste tragedie lub przeżycia najbliższych musiały odbić swoje piętno na psychice autora, że stworzył aż tak makabryczny pomnik.
Autor idei (i jednocześnie wykonawca) - rzeźbiarz Andrzej Pityński, urodził się w 1947 roku - już po tych tragicznych wydarzeniach. Może więc babcia lub dziadek, a może rodzice, lub ktoś inny z rodziny był świadkiem strasznych zabójstw niewinnych cywilów popełnionych przez bandytów? Może widzieli na własne oczy te okropne zabójstwa i opowiedzieli o nich małemu Andrzejkowi?
Gdyż jak inaczej wyjaśnić, czemu narodziła się w jego głowie idea stworzenia tego strasznego i przerażającego pomnika?
I odpowiedź na to pytanie:
- okazuje się, że jego ojciec - Aleksander Pityńki ps. "Kula",
jego mama - Stefania Pityńska (z domu Krupa) ps."Perełka",
oraz jego wujek - Michał Krupa ps."Wierzba"- byli świadkami tych wydarzeń.
Opowiadali więc synowi i siostrzeńcowi o tych tragicznych wydarzeniach dokładnie to, co widzieli na własne oczy,
- tylko powinni byli dodać, że mówią o zbrodniach dokonywanych na niewinnych ukraińskich kobietach i dzieciach, a nie polskich.
Wszyscy troje należeli do okrytego niechlubną sławą oddziału partyzanckiego Józefa Zadzierskiego "Wołyniaka”, który na sumieniu ma bardzo wiele niewinnych ofiar, bestialsko zamordowanych na terenach Nadsannia.
Oddział Zadzierskiego (czyli także Pityńskich i Krupy) zasłynął zbrodnią dokonaną w wiosce Piskorowice, gdzie w nocy z 17 na 18 kwietnia 1945 roku, bandyci pod dowództwem "Wołyniaka", zamordowali 176 niewinnych Ukraińców (głównie osoby starsze, kobiety i dzieci), przebywających pod ochroną NKWD w miejscowej szkole i oczekujących na transport w ramach akcji przesiedleńczej na tereny ZSRR. Do przesiedlenia miało dojść w dniu następnym. Według jednej z relacji Zadzierski działał w porozumieniu z NKWD:
"17 kwietnia o godzinie 12 w nocy, do szkoły podjechały cztery furmanki, pełne bandytów z AK. Po serii z automatu wystrzelonej w powietrze, żołnierze sowieccy wsiedli na furmanki i w ciszy odjechali w kierunku Jarosławia, pozostawiając miejscową ludność na pewną śmierć. Po opuszczeniu wioski przez NKWD, AK-owcy rozpoczęli krwawą rzeź".
Źródło: https://www.facebook.com/1557438174528638/photos/a.1565782943694161.1073741828.1557438174528638/1627411604197961/?type=3&permPage=1
Inna relacja z przebiegu zbrodni w Piskorowicach, autorstwa pani Marii Ożgi:
"Akcja w szkole w Piskorowicach była zaplanowana i przeprowadzona przez polskie podziemie, związane z organizacją NOW (Narodowa Organizacja Wojskowa). Tutaj mieszkańców zamordowali polscy partyzanci. W szkole przebywała tzw "rosyjska ochrona", złożona z kilku żołnierzy i przedstawiciela Tymczasowego Rządu Rzeczypospolitej Polskiej. Oni rejestrowali ludność ukraińską, która zgodziła się wyjechać do Ukrainy zgodnie z umową o repatriacji. Młodzi ludzie, starsi Ukraińcy, całymi rodzinami zgromadzili się tutaj, szukając ochrony przed bandyckimi napadami. Po wiosce nieustannie krążyły uzbrojone bojówki, które grabiły i mordowały ludność. Nie było sensu dłużej się ukrywać. Jak wynika z dokumentów archiwalnych, zebrana w szkolnej ludność, została skazana na śmierć, dla niej nie było alternatywnej drogi wyjścia.
Masakra ludności w szkole została przeprowadzona w nocy 17 kwietnia 1945 roku. Budynek był otoczony szczelnym kordonem, tak żeby nikt nie mógł uciec żywym. Potem przyszedł posłaniec dowódcy oddziału i postawił sowieckiej ochronie ultimatum: albo dobrowolnie opuszczą szkołę, albo wysadzą ich w powietrze razem z zebranymi tam ludźmi. Rosyjscy żołnierze opuścili wioskę w kierunku Sieniawy, na udostępnionych im furmankach, i wtedy w szkole rozpoczęła się strzelanina.
Najwięcej zamordowanych było w sali starego budynku szkoły. Stos pomordowanych leżał za piecem, młodzież i małe dzieci owinięte w chusty. Wśród zamordowanych leżała młoda mama przytulająca do siebie dwoje maleńkich dzieci, których głowy były przestrzelone kulami. Inni zamordowani leżeli na korytarzu, na schodach i na strychu. To właśnie otwory po kulach w dachu, mówią nam o tragizmie tamtych dni. Jednemu chłopczykowi udało się schować pomiędzy deskami sufitu i podłogi, choć strzelali do niego przez deski. Kiedy później, po kilku godzinach wyszedł z ukrycia, miał przestrzeloną nogę i cały był skąpany we krwi. Mała dziewczynka zagubiła się pomiędzy uciekającymi na pietrze i spadła po schodach na parter, przerażona przykucnęła drżąc ze strachu. Jeden z polskich żołnierzy darował jej życie i pozwolił pójść do domu. Inna młodziutka Ukrainka, która była w czerwonym kożuchu, tak bardzo chciała żyć, tak głośno błagała o miłosierdzie, aż ją ze szkoły wyprowadzili, jednak później również dziewczynę tą znaleziono pomiędzy martwymi, rozebraną do naga. Pośród stosu pomordowanych przeżyła jeszcze jedna kobieta, tragedia ta zupełnie zniszczyła jej psychikę, nigdy nie mogła o tych wydarzeniach opowiadać. Na placu przed szkołą również były ciała pomordowanych, konała tam prosząc o śmierć ukraińska nauczycielka, dookoła leżeli pomordowani mężczyźni, którzy tej nocy stali na wiejskiej warcie.».
Źródło: https://www.google.com.ua/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=5&cad=rja&uact=8&ved=0ahUKEwjg3smAhNfYAhWHB5oKHerpDaIQFgg-MAQ&url=http%3A%2F%2Fwww.vox-populi.com.ua%2Frubriki%2Fistoria%2Fnadsann%2Ftragediavskoliupiskorovicahavtorozgamaria&usg=AOvVaw0JBsvKtXATdGRBkAyy1DD5
Ale dla Andrzeja Pityńskiego mordercy niewinnych ukraińskich dzieci i kobiet to bohaterowie.
Świadczą o tym jego prace:
Na fotografii płyta pamiątkowa na mogile Józefa Zadzierskiego, której autorem i fundatorem jest Andrzej Pityński.
Napis na nagrobku: "Wołyniak kapitan Józef Zadzierski - bohaterski dowódca partyzanckiego oddziału NOW-AK"
Jeszcze jeden znany pomnik Pityńskiego "Partyzanci w Bostonie",poświęcony pamięci antykomunistycznej walki polskich partyzantów, ale tutaj Pityński również uwiecznił swoich "bohaterów" - kolejno od strony lewej: Aleksander Pityński ps. "Kula” (ojciec autora), Adam Kusz ps. "Garbaty” (drugi dowódca oddziału), Stanisław Pelczar ps. "Majka”, Michał Krupa ps. "Pułkownik” (wujek autora), Józef Zadzierski ps. "Wołyniak” (pierwszy dowódca).
Z uwagi na powyższe fakty, pomnik "Ofiar Rzezi Wołyńskiej " nabiera zupełnie innego znaczenia. Czyżby tym pomnikiem autor chciał zakamuflować chęć oddania hołdu niewinnym ofiarom mordu dokonanego przez jego przodków? Czy to po prostu freudowska pomyłka?
P.S.
Jeśli pomnik ten zostanie w Polsce odsłonięty - wiedząc o przodkach autora, wymowa monumentu dla nas będzie zupełnie inna niż w zamierzeniach.
Dla nas będzie on symbolizować przede wszystkim tragedie ukraińskich dzieci i kobiet zamordowanych w Piskorowicach - polski orzeł i krzyż katolicki, w które autor wkomponował niewinne ofiary - to symbole w imię których mordercy z oddziału Zadzierskiego dokonywali tam ludobójstwa!
Dobrodziej