Czyja prawda, czyja krzywda?
Ewa i Władysław Siemaszkowie to autorzy książki, która dla środowisk szowinistyczno-kresowych stała się „biblią”. Każda próba weryfikacji zawartych w tej książce tez postrzegana jest przez te środowiska jak zbrodnia.
Gdyby chodziło tylko o jakieś wąskie grono fanatyków, można by bagatelizować i omijać temat, ale przecież na Siemaszków powołuje się bardzo wpływowa i opiniotwórcza instytucja państwowa (Instytut Pamięci Narodowej). Powołują się na ich prace najwybitniejsi polscy historycy, nawet ci, którzy maja opinię umiarkowanych i obiektywnych (włącznie z Grzegorzem Motyką). A co za tym idzie, dla większości Polaków, jakiekolwiek zaprzeczanie wersji Siemaszków jest świętokradztwem, a nawet przestępstwem.
Ile jest wart „obiektywizm” osób powołujących się na pracę Siemaszków, ile jest warta sama ta praca, już niedługo zademonstrujemy drogą głębszej analizy źródeł polskich i ukraińskich. Przeanalizujemy informacje o „stu wioskach”, które rzekomo miała wymordować i zlikwidować UPA 11 lipca 1943 roku.
Dziś zajmiemy sie tylko jednym wątkiem. Chodzi o miejscowość Sienkiewiczówka (wtedy niewielkie miasteczko) i o wydarzenia, które miały miejsce w okolicy, począwszy od wiosny 1943 roku do sierpnia tegoż roku. Siemaszkowie wymieniają Sienkiewiczówkę w swojej pracy 41 razy, zawsze rzecz jasna jako miejscowość narażoną na napady UPA, jako miejscowość, w której skupili sie Polacy z okolicy, uciekając przed UPA. Autorzy nigdy nie wspominają o zbrodniach dokonywanych przez Polaków z tego miasteczka, począwszy od kwietnia 43 roku. Nie wspominają o zbrodni, jaką było wymordowanie niemal wszystkich mieszkańców ukraińskiej wioski Krasny Sad. Wspominają wprawdzie , że Niemcy z Sienkiewiczówki spacyfikowali tę wioskę, ale zdecydowanie zaprzeczają, aby brali w tym udział polscy policjanci albo polska ludność cywilna. Można by pomyśleć, że Niemcy uzbrajali Polaków tylko i wyłącznie po to, żeby Polakom było dobrze, ale brudną robotę odwalali sami. Cytujemy za Siemaszkami:
Ukraińska kolonia Krasny Sad była silnym gniazdem upowskim. Została spacyfikowana przez żandarmów niemieckich z Łucka i Sienkiewiczówki sprowadzonych przez Niemców zarządzających majątkiem w Andrzejówce wskutek powtarzających się napadów na majątek. Nie jest prawdą, jak twierdzi Andrij Krysztalśkyj, autor opracowania o działalności OUN-UPA na terenie powiatu horochowskiego i części południowej powiatu łuckiego, czyłi tzw. „horochiwszczynie” (zob. [2332]), że pacyfikacja została przeprowadzona przez „policjantów polskich”, czyli Schutzmannschaften, pod dowództwem kilku Niemców. Podczas pacyfikacji, która miała miejsce najprawdopodobniej w pierwszej połowie czerwca 1943 r zostało zabitych kilkanaście osób (według Krysztalśkiego około stu), palone były domy i zarekwirowano zgromadzone przez UPA zapasy żywności.
Po pierwsze Ukraińcy, którzy przeżyli rzeź, jednoznacznie twierdzą, że zbrodni dokonali Polacy. Po drugie zbrodnię popełniono dokładnie 19 kwietnia 1943 roku, a nie w czerwcu, jak twierdzą Siemaszkowie. Po trzecie nie „kilkanaście osób”, a dokładnie 104 osoby zamordowali w tym dniu Polacy, i niemal wszystkie ofiary są znane z imienia i nazwiska. Dodać tu należy, że to „silne gniazdo upowskie”, o którym mówią Siemszkowie, to przede wszystkim starcy, kobiety i 29 dzieci…
Wreszcie po czwarte i najważniejsze - w odróżnieniu od napisów polskich pomnikach, upamiętniających niewinne ofiary polsko-ukraińskiego konfliktu tamtych lat, napis na pomniku w Krasnym Sadzie poza prośbą o modlitwę za dusze niewinnych ofiar zawiera też prośbę o wybaczenie sprawcom zbrodni:
Krasny Sad - Rejon horochowski (Wołyń)
Pomnik upamiętniający 104 Ukraińców, zamordowanych 19 kwietnia 1943 roku podczas polsko-ukraińskiego konfliktu
źródło: НА ВОЛИНІ ВШАНУВАЛИ ПАМ’ЯТЬ ЖЕРТВ СТРАШНОЇ ТРАГЕДІЇ.
O polskiej zbrodni w Krasnym Sadzie ludzie w Ukrainie, interesujący się tymi sprawami, wiedzą już od dawna. Ale ile jeszcze było polskich zbrodni w okolicy? Ile oprócz Krasnego Stawu? W ilu zbrodniach brali udział ludzie z Sienkiewiczówki? Jak zaznaczaliśmy, o Sienkiewiczówce Siemaszkowie wspominają wielokrotnie, zawsze w kontekście heroicznej obrony Polaków w okolicznych wiosek. Czasem przyznają, że z Sienkiewiczówki robiono wraz z Niemcami wypady po okolicy w celu „zdobycia żywności” - klasyczny eufemizm - zdobywać żywność w tamtych warunkach, to znaczy napadać, grabić i mordować...
Siemaszkowie nie wspominają o działaniach Polaków z Sienkiewiczówki wiosną 1943 roku, po dezercji ukraińskiej policji. Nie wspominają o działaniach polskich policjantów, którzy wraz z Leopoldem Hampelem (według Siemaszków „przyjacielem i obrońcą Polaków”) zainicjowali spiralę krwawych rzezi, dokonywanych później przez obie strony konfliktu.
Rozpoczęli Polacy w okolicznych wioskach od mordowania rodzin byłych ukraińskich policjantów. Członkowie tych rodzin byli rozstrzeliwani, paleni żywcem, mordowani w ich własnych domach, na oczach innych mieszkańców. Takie były początki spirali zbrodni, odwetu i odwetu za odwet.
[źródło: "Трагедія українсько-польського протистояння на Волині 1938-1944 років. Горохівський район. Спогади "- Іван Пущук]
O ile wcześniej miały miejsce sporadyczne mordy, to miały raczej charakter rabunkowy i dotyczyły napadów na bogatsze osoby lub rodziny, czego nie można wiązać z polsko-ukraińskim konfliktem. Bandy rabunkowe działały w czasie niemieckiej okupacji na całym Wołyniu, a składały sie z ludzi różnej narodowości - zarówno z Ukraińców, jak i Polaków, a nawet innych narodowości. Jednak od tego momentu, od wiosny 1943 roku mamy do czynienia z masowymi mordami, mamy do czynienia ze stosowaniem „odpowiedzialności zbiorowej”, opierającej się na kryterium etnicznym. To właśnie po tych wydarzeniach żołnierze UPA (wtedy jeszcze tej nazwy używali tylko bulbowcy, ale tu mamy na myśli wszystkie odłamy jednoczących się sił powstańczych), rozpoczęli swoje „akcje odwetowe”, nie na odwrót...
Weźmy na przykład młodego chłopca z wioski Czerwony Sad, Wiaczesława Nowosada, który 19 kwietnia 1943 roku zobaczył ciało zastrzelonego ojca i popioły swoich spalonych żywcem braci, swojego dziadka i babci. Następnego dnia wstapił do UPA, martwe ciała jego najbliższej rodziny i gorzkie łzy matki wołały o pomstę. I poszedł mścić się. Czy ktoś inny na jego miejscu, będąc młodym i silnym, nie zrobiłby tego samego? Zwłaszcza w warunkach wojny?
(źródło: Трагедія зветься Красний Сад )
Tutaj, dla przykładu, zajmiemy się jedną tylko wioską, w której pierwszych mordów dokonali polscy policjanci z Sienkiewiczówki.
Kołodeże to niewielka wioska na Wołyniu w dawnym powiecie łuckim, kilka kilometrów od Sienkiewiczówki. Siemaszkowie wspominają rzecz jasna o tej wiosce, piszą o zamordowanych tam Polakach (według nich w połowie lipca, podają jedno nazwisko, piszą o czterech polskich ofiarach ...i znakiem zapytania zaznaczają, że nie wiadomo, ilu jeszcze Polaków zamordowali tam ukraińscy nacjonaliści. Cytujemy Siemaszków:
Wieś Kołodeże
Wieś ukraińska, w której żyło kilkanaście polskich rodzin.W połowie lipca 1943 r. miał miejsce napad upowców na Kołodeże, podczas którego mordowano pozostającą tam jeszcze ludność polską. Polaków zgromadzono przy studni w pobliżu drogi i dosłownie wyrżnięto kosami i sierpami. Liczba ofiar nieznana. Wśród ofiar był Drogoszewski, który przeszedł z katolicyzmu na prawosławie. Uratowała się Bogacka, która zdążyła uskoczyć w sad i na wpół oszalała, w przeciągu dnia i nocy, przybiegła do Łucka.
W 1943 r. mąż Ukrainiec o nie zapamiętanym nazwisku zamordował żonę Polkę i wspólne dzieci. Część budynków polskich została przez UPA spalona.
Liczba ofiar zbr. nacj. ukr.: 4 +? Polaków.
UKRAIŃCY ZNAJA NAZWISKA ZAMORDOWANYCH W TEJ WIOSCE POLAKÓW.
Tak jest, znają!
Listę polskich ofiar podamy trochę później. Lista obejmuje nie 4 osoby, lecz aż 26 !!!
Jednak zanim do tego dojdziemy, zatrzymamy się przy dniu 6 czerwca 1943 roku. W tym dniu, według ukraińskich świadków, polscy policjanci przybyli do wioski i zamordowali kilka rodzin policjantów ukraińskich, którzy porzucili służbę i wstąpili do UPA. Dowodził Polakami Niemiec - Leopold Hampel. Siemaszkowie o tym wydarzeniu nie wspominają, widać nie pasuje ono do narracji o niewinnych Polakach i zbrodniarzach z UPA. Nie pasuje do narracji o szlachetnej samoobronie w Sienkiewiczówce i o szlachetnym Niemcu Hampelu, broniącym Polaków przed „zbrodniarzami z UPA”... Do tej narracji pasuje tylko opowieść o „dobrym Niemcu”, Cytujemy Siemaszków:
W Sienkiewiczówce urzędował Kreislandwirt Leopold Hampel — Niemiec z Sudetów, który podczas I wojny światowej jako żołnierz armii austriackiej dostał się do niewoli rosyjskiej i po ucieczce z niej otrzymał pomoc od Polaków. Znał język polski i okazywał Polakom wyjątkową przychylność. Gdy zaczęły się napady na Polaków, Hampel objeżdżał okoliczne miejscowości, proponując Polakom schronienie się w Sienkiewiczówce. W związku z tym zaczęli napływać uciekinierzy z okolicznych wsi i południowej części gm. Czarnków, z terenu gm. Boremel (pow. Dubno) i z powiatu horochowskiego. Do połowy czerwca 1943 r. zgromadziło się w Sienkiewiczówce blisko tysiąca uciekinierów.
Hampel wydał pozwolenie na broń grupce mężczyzn, trochę broni zdobyto we własnym zakresie i w ten sposób powstał oddział samoobrony. Od kwietnia do czerwca 1943 r. prawie każdego dnia samoobrona staczała walki z uzbrojonymi upowcami, ratując Polaków. Podczas walk z atakującymi upowcami zginęło lub zmarło od poniesionych ran 20 Polaków z samoobrony. Organizowano ponadto wypady do ukraińskich wsi po żywność. Sprzyjanie przez Hampla Polakom wywołało skargi Ukraińców do Gebietskommissara w Łucku, w wyniku których został on karnie przeniesiony do Winnicy (na Żytomierszczyźnie, Ukraina sowiecka). Zaraz po otrzymaniu rozkazu wyjazdu Hampel doradził natychmiastową ewakuację ludności polskiej z Sienkiewiczówki do Łucka, zanim UPA uderzy. W tym czasie w okolicy działały duże grupy upowców, które napadały na polskie miejscowości i zagrody. Od 19 czerwca 1943 r. wokół Sienkiewiczówki były gromadzone siły UPA.
W tej sytuacji placówka samoobrony podjęła decyzję o ewakuacji. 23 (z 21 na 22) czerwca 1943 r. wyruszył do Łucka konwój ludności polskiej pod osłoną oddziału samoobrony i żołnierzy Hampla. Trasa ewakuacji wynosiła około 40 km. Konwój był wielokrotnie atakowany przez małe grupki uzbrojonych upowców, a siły samoobrony skutecznie je odpierały. Po przyjeździe do Łucka część uciekinierów zatrzymała się u rodzin i znajomych, wiele osób Niemcy zabrali do Niemiec na przymusowe roboty.
Jak widzimy, niemiecka władza okupacyjna w tym miasteczku to obrońcy, którzy bezinteresownie wydali Polakom broń; to obrońcy ewakuujący Polaków z powodu ukraińskiego zagrożenia. Nawet fakt (czy to na pewno fakt?) „odwołania” Hampela z Sienkiewiczowki, Siemaszkowie przedstawiają jako karę za przychylność wobec Polaków...
Samo odwołanie Hampela jest wątpliwe, najprawdopodobniej była to klasyczna wówczas ewakuacja niemieckich sił z terenów opanowanych przez UPA. Niemcy w tym czasie tracili terytorium, powstawały tzw. „republiki UPA”, w których naziści nie mieli czego szukać… naziści i ich polscy (niestety) sprzymierzeńcy. Ale wróćmy do wydarzeń z 6 czerwca.
Kołodeże i wspomnienia świadków tamtych wydarzeń, rzecz jasna ukraińskich świadków.
Wspomnienia Gajowej (Jagenskiej) Natali, córki Wasyla, ur.dn.25.08.1924r.:
„ Ja, Natala Gajowa, córka Wasyla, mieszkałam w wiosce Kołodeż do 1944 roku. Wydarzenia, związane z Polakami, wryły się w pamięć jako coś przerażającego…
…Gdy przyszli Niemcy, to początkowo nabierali do swoich szucmanów Ukraińców. Ci chłopcy nikomu nie dokuczali i nikogo nie prześladowali. Na wieczorki przychodzili. Do Polaków źle się nie odnosili. Żyliśmy z Polakami wówczas zgodnie. Ale gdy tylko nasi chłopcy zobaczyli, jak Hitlerowcy nad naszym narodem się znęcają – niszcząc, torturując i wywożąc – wszyscy uciekli do „lasu”. W ich miejsce Niemcy nabrali Polaków…Ci wykonywali wszystko, co im rozkazywano: mordowali i rabowali…
Wszystko, co chcieli. Cokolwiek im kazano zrobić –robili.
Tych właśnie Polaków Niemcy oddelegowali na poszukiwanie rodziców policjantów-Ukraińców, którzy uciekli ze służby u okupantów. Na św. Jerzego przyjechali oni do naszej wsi, zamordowali Hołojóków trzy rodziny: Wasyla wraz z rodziną, Mychajła z rodziną, rodziców. Ojca zwano Hryhorij, żonę Wasyla – Ulana, żonę Mychajła – Ołena. Dzieci było kilkoro. Zamordowali również Denysiuków. Imię męża zapomniałam, a żonę zwano Hanna, syna – Petro. Zamordowali jeszcze jednego syna Hryhoria, żonę Marię i trójkę dzieci. Wszystkich zapędzili do stodoły, tam zastrzelili albo żywcem spalili na popiół. Patrzyliśmy na to z przerażeniem… Takie oto rzeczy robili Polacy…”
Wspomnienia Tarasiuk Pawłyny, córki Hnata, ur.dn.05.03.1930r.:
„ Ja, Pawłyna Jagenska, córka Hnata, - Tarasiuk to moje obecne nazwisko, - widziałam, co się dzieje w 1943 roku. Nasi ukraińscy chłopcy służyli u Niemców w policji, w wiosce było spokojnie, nikt nikogo nie zabijał. Ale było im wstyd iść przeciwko swoim ludziom, swoim sąsiadom, kiedy Niemiec rozkazywał ich rabować. Uciekli, bo nie chcieli okradać swoich ziomków. Wtedy Niemiec , kreislandwirt Ampel w Senkewicziwci, nabrał do swojej policji Polaków. Na jego rozkaz ruszyli Polacy na naszą wioskę, mordując ludzi, gdzie tylko kogo po drodze zastali.
6 maja 1943 roku byłam jeszcze mała, ale pamiętam wszystko, na moich oczach wszystko to się działo. Widziałam, jak płonęły chaty. Ludzie mnie powiedzieli, że dwie rodziny: starych rodziców i dzieci – ilu ich było, nie wiem, - razem z synem i jego żoną zagonili do stodoły i żywcem spalili. Żywcem ich tam spalili! To była makabra!.. Zwano ich – Kuczerawulowie i Hrymerowie. Nazwisk dokładnie nie pamiętam, ponieważ byłam jeszcze mała. Ale pamiętam ich, bo widziałam, jak wszystko to się działo…”
Wspomnienia Jagenskiego Włodzimierza, syna Wasyla, ur.dn.17.05.1927r.:
„Ja, Jagenski Włodzimierz, syn Wasyla, urodzony w 1927r., mieszkaniec wsi Kołodeż, niegdysiejszego senkewiczowskiego rejonu, o stosunku Polaków do Ukraińców i odwrotnie w roku 1943 oraz latach poprzedzających mogę opowiedzieć rzecz następującą…
…W naszym domu mieszkała nauczycielka – Polka. Wymagała ona, abym mówił do niej tylko po polsku, nie „poświjśku”. W szkole tym bardziej… Należy podkreślić, że w naszej wsi mieszkało tylko pięć polskich rodzin i jeszcze 90-letnia Niemka. Pozostali mieszkańcy byli Ukraińcami…
…Potem nastąpił czas, kiedy Ukraińcy nie chcieli dłużej służyć okupantom w niemieckiej policji. Zabierając ze sobą broń, zostawili Niemców i wrócili do swoich domów. Zamiast nich w krótkim czasie Niemcy nabrali do policji Polaków.
Kreislandwirt Ampel wraz z polską policją wkrótce postanowił zemścić się na ukraińskich policjantach. Przed tym w policji z naszej wioski służyło pięciu chłopców. Pewnego wiosennego dnia Ampel z polska policją przyjechał do wioski, do domów byłych policjantów – Ukraińców. Od naszej chaty domy te znajdowali się przeszło kilometr. Widzieliśmy wyraźnie ich budowle. Po trzydziestu minutach zauważyliśmy wielki obłok dymu, unoszący się nad ich domami i usłyszeliśmy strzały.
Później dowiedzieliśmy się, że wszystkie rodziny byłych ukraińskich policjantów zostały wymordowane. Sami ci policjanci uciekli, jak tylko zobaczyli, że jedzie Niemiec z polskimi policajami. Wkrótce stało nam wiadomo, że rozprawiono się z Ukraińcami również we wsi Krasnyj Sad. Tam zniszczono prawie wszystkich ukraińskich mieszkańców – spalono ich żywcem. Minął może tydzień lub dwa, aż pojawiły się słuchy, że także w innych wsiach znowuż polska policja rozprawiła się z ukraińską ludnością. Jakże spokojnie było u nas przed nabraniem do policji Polaków: nikt do nikogo nie miał żadnych pretensji co do narodowości!...”
To wspomnienia świadków dotyczące dnia 6 czerwca, ale to nie koniec ich wspomnień o tamtych tragicznych wydarzeniach. Obiecaliśmy wyżej, że zamieścimy listę Polaków zamordowanych w tej wiosce. W tym miejscu polscy czytelnicy chwycą się za głowy, nie uwierzą, powiedzą, że to „banderowska propaganda”, ale tych Polaków według ukraińskich świadków zamordowali sami Polacy, przejdźmy od razu do wspomnień świadków:
Wspomnienia Gajowej Natali, córki Wasyla:
„…gdy rozpoczęły się żniwa i ludzie składali urodzaj w kopy, przyjechali Polacy z zamiarem jego młócenia. Było z nimi Niemców nie więcej niż dwóch, pozostali to szucmani. Ludzie bali się podejść, z daleka patrzyli na to wszystko. A Polacy pomłócili nasze zboże i całe wywieźli do siebie, do Senkewicziwky. Całą wioskę wyczyścili ze zboża. Wtedy nasi powstańcy postanowili się zemścić za to na nich. Rozpoczął się bój. Ludzie pouciekali z wioski…
Ojciec postanowił wywieźć naszą rodzinę ze wsi. Dlatego mogliśmy tylko z daleka widzieć, jak wówczas samoloty bombardowali wioskę. Gdy wróciliśmy, zobaczyliśmy poorany bombami nasz ogród i ziemię wokół cerkwi, koło której mieszkaliśmy. W chacie szyby z okien powylatywały, na dachu – rozbita blacha. Wielu ludzi było zabitych: Lis Hryhorij, żona jego Ulana, Kowalczuk Kateryna, jej ojciec i dzieci gdzieś w schronie czy lochu, Tłumacz Wasyłyna, dwie jej córki, Matwijczuk Niła koło lasu. Wszystkich 93 osoby…”
Wspomnienia Jageńskiego Wołodymyra, syna Wasyla:
„…W żniwa 1943 roku, gdy tylko ludzie pokosili zboże, poukładali go w kopy, znowu do wioski przyjechała polska policja z młocarnią. I nie tylko ona, ale również rodziny zdolnych do pracy, niebędących policjantami Polaków. Zaczęli oni zwozić snopy w jedno miejsce i tam młócić. Pracowali całodobowo.
Wokół nich nie było żywej duszy, choć wiedzieli oni: ludność ukraińska gdzieś tu jest, tylko się schowała, gardząc okupantami, którzy zachowywali się z nią niczym ze zwierzyną. Otóż następnego dnia polscy policaje postanowili jechać na „polowanie” na niewidzialnych Ukraińców. Obrali kierunek na wieś Żabcze. Jechali powoli, strzelając na wszystkie strony. Na szczęście nikogo nie zranili i nie zastrzelili. Nazajutrz postanowili znowu jechać w tym samym kierunku. Dojechali aż za miasteczko Boremel. Tego dnia udało im się upolować jedną osobę. Jeszcze dwóch czy trzech Ukraińców ranili. Trzeciej nocy od przebywania Polaków we wsi na młóceniu napadli na nich powstańcy, pogonili Polaków aż do Senkewicziwky, gdzie za pozwoleniem Ampela utworzyła się polska placówka. Po kilku dniach powstańcy napadli na samą Senkewicziwkę. Wszystkich stamtąd przepędzili aż do Łucka, a niegdysiejszy rejon senkiewicziwskyj kontrolowali powstańcy.
Minęło może dziesięć-dwanaście dni. Do naszej wsi przyjechała wielka liczba uzbrojonych polskich policajów, wzmocnionych niemiecką jednostką wojskową oraz dwoma jednosilnikowymi samolotami-bombowcami. Prawdopodobnie spodziewali się zastać tu wielką liczbę powstańców, ale w tym czasie ich nie było we wsi.
Zaczęli palić wiejskie budynki bliżej tego miejsca, gdzie odbywało się młócenie. Ich mieszkańcy przedtem pouciekali. Niestety nie wszyscy. Niektórzy pochowali się po swoich domach. Policaje-Polacy ich znaleźli i zamordowali 93 osoby. Pośród zamordowanych znalazła się jedna rodowita Niemka, która mieszkała w tej wsi, 90-letnia kobieta. W 1940 roku odmówiła wyjazdu do Niemiec…”.
Świadectwo składają Michalczuk (Rojuk) Nina, córka Jakiwa, ur.dn.29.09.1929r. oraz Rojuk Jewhen, syn Iwana, ur.dn.09.09.1934r.
„…Podczas żniw szucmani-Polacy zostali wykonawcami innego kaprysu kreislandwirta: gdy tylko ukraińscy mieszkańcy skosili zboże i złożyli je w kopy, Polacy przywieźli do Kołodeży młocarnię, którą zaczęli młócić zebrany przez rolników urodzaj, ziarno zaś wywozili do sąsiedniej Senkewicziwky, do rezydencji Ampela. Pracowali złodzieje całodobowo, wiedząc, że wokół nie ma zywej duszy, a wszyscy ukraińscy mieszkańcy są w „podziemiu”.
Pewnego dnia zechciało im się „polować” na niewidzialnych Ukraińców. Obrali kierunek na wieś Żabcze. Jechali powoli, strzelając na wszystkie strony. Na szczęście nikogo nie ranili i nie zastrzelili. Nazajutrz postanowili znowu jechać w tym samym kierunku. Dojechali aż za miasteczko Boremel. Dzień minął nie nadaremnie – tym razem jedną osobę jednak zastrzelili, jeszcze dwóch czy trzech Ukraińców ranili.
Naturalnie naród zdecydowanie postawił przed oddziałami UPA, obecnymi w okolicy, zadanie obrony przed agresorami. I na trzecią noc obecności Polaków-szucmanów w Kołodzieży na młóceniu zboża zmuszono ich do ucieczki do Senkewicziwky. Po kilku dniach powstańcy ruszyli również na Senkiewicziwkę. Kreislandwirt z wiernymi mu sługami musiał uciekać do Łucka.
Nastał czas zemsty ze strony okupantów. Nad wioską pojawiły się dwa jednosilnikowe bombowce, w ślad przybyła wielka liczba uzbrojonych szucmanów-Polaków. Już nie myśleli o młóceniu. Im prędzej rzucili się do palenia wiejskich budynków. Ich mieszkańcy szybko uciekli, ale nie wszyscy – starzy, chorzy i dzieci zostali. Tych, którzy zostali, odszukano i zamordowano wszystkich pod rząd – nawet nie pytając jakiej są narodowości. Bo było też tak, że natrafili na kilka obejść Polaków, którzy mieszkali we wsi przemieszani z Ukraińcami. Nie pomogła im recytacja „Ojcze nasz” w języku polskim, ani umiejętność czynienia znaku krzyża po katolicku. W mniemaniu polskich policajów Ukraińcy mogliby również to umieć…
Zabili tego dnia 26 niewinnych polskich mieszkańców wsi, a z nimi dziewięćdziesiątletnią Niemkę, która w roku 1940 nie zdecydowała się na ewakuację do Niemiec. (Nie wiadomo dlaczego o tym przestępstwie szucmanów-Polaków milczą informatory 3. z otoczenia kreislandwirta Ampela. Komu jak nie im dostępna była wiedza z pierwszych rąk).
Zamordowano następujących ukraińskich mieszkańców wsi (wykaz sporządzono podczas
pogrzebu):
Abramowycz Petro, ur.1883, Abramowycz Maria, ur. 1893r., Abramowycz Tetiana, córka Petra, ur.1937r.,
Płysiuk Dmytro, ur. 1898r., Płysiuk Petro, syn Dmytra, ur.1938r., Płysiuk Antonina, ur.1894, żona,
spalona rodzina – Kryżuk Josyp, ur.1887r., Kryżuk Ułyta, ur.1890r., Kryżuk Zachar, syn Josypa, Kryżuk Jewhenia, córka Josypa, ur.1930r.
Zginęli również:
Samczuk Jaryna, ur.1894r., Myglas Jewhenija, córka Stepana, ur.1934r., Rudyszyn Wasyl, ur.1911r., Rudyszyn Olga, żona, ur.1918, Rudyszyn Dmytro, syn Wasyla, ur.1937r., Rudyszyn Tamara, córka Wasyla, ur.1941r.,
Haluk Sozont (Cizon), ur.1907r., Haluk Hanna, ur.1915r.,
Radiszewśkyj Wasyl, syn Hryhoria, ur.1927r., Radiszewśkyj Wasyl, syn Hryhorija, ur.1927r., Radiszewśkyj Roman, syn Hryhorija, ur.1927r.,
Pszeniuk Sydir, ur.1890r., Pszeniuk Ołena, żona, ur.1900r., Pszeniuk Ołeksandr, syn Sydora, ur.1924r.
Wołoszyn Jefrosynia, ur.1870r., jej dzieci – Wołoszyn Iwan, ur.1900r., Wołoszyn Motrona, ur.1911r.,
Oczytko Hnat, ur.1914r., Oczytko Jewhenia, córka Piata, ur.1941, Oczytko Roman, ur.1893r., Oczytko Hanna, żona, ur.1894r., Oczytko Sofija, córka Romana, ur.1925r., Oczytko Tekla, córka Romana, ur.1930r.,
Demjanczuk Wasyl, jeniec i robotnik najemny u Oczytków, ur.1918r., Hyrśkyj Stepan, ur.1898r., Poharyśka Kateryna, wychowanka Oczypków, ur.1914r., Smal Petro, wnuk, ur.1927r., Kyryczuk Jaryna, ur.1890r., Tłumacz Ilarion, ur.1893r., Tłumacz Ksenia, zona, ur.1893r., Tłumacz Teodor, syn, ur. 1926r.,
Kucharuk Wiktor, ur.1910r., Kucharuk Oksana, żona, ur.1916r., Kucharuk Pelagia, córka Wiktora, ur.1936r., Kucharuk Stepan, syn Wiktora, ur.1941r.
Linczynśkyj Trochym, ur.1864r., Linczynśka Akułyna, żona, ur.1870r., Linczynśka Lidia, córka Trochyma, ur.1921r., Linczynśkyj Hryhorij, ur.1896r., Linczynśka Jewdokia, córka Hryhorija, ur.1926r., Linczynśkyj Ołeksandr, syn Hryhorija, ur.1932r., Linczynśkyj Ołeksandr, dziadek, ur.1866r.,
Smal Demjan, ur.1908r., Smal Olga, żona, ur.1910r., Smal Lubow, córka Demjana, ur.1932r., Smal Mykoła, syn Demjana, ur.1932r., Czyżyk Borys, ur.1912r., Smal Petro, ur.1891r.,
Uniżonyj Danyło, ur.1893r., Uniżona Hanna, zona, ur.1893r., dzieci: Uniżonyj Fedoś, syn Danyła, ur.1917r., Uniżona Oksana, córka Danyła, ur.1925r, Uniżonyj Iwan, syn Danyła, ur.1927r., Uniżona Nadija, córka Danyła, ur.1928r., Uniżonyj Stepan, syn Danyła, ur.1931r., Uniżonyj Ołeksandr, syn Danyła, ur.1933r., Uniżonyj Wołodymyr, syn Danyła, ur.1933r., Uniżona Nina, córka Danyła, ur.1935r., Dowhaj Pawło, ur.1883r.
I dochodzimy w tych wspomnieniach do niewinnych polskich ofiar:
"...Tego dnia w krwawej orgii, urządzonej przez Polaków-szucmanów na czele z hitlerowskim oficerem, zamordowano następujących mieszkańców wsi narodowości polskiej:
Grynowski Franciszek, ur.1879r., Grynowska Zofia, żona, ur.1889r., Grynowski Jan, syn Franciszka, ur.1924r., Konopka Bronisław, ur.1917r., Konopka Bronisława, żona, Konopka Helena, córka, ur.1941r.
Grynowiecki Józef, ur.1900r., Grynowiecka Paraskewa (Ukrainka), ur.1903r., Grynowiecka Maria, córka Józefa, ur.1929r., Grynowiecki Władysław, syn Józefa, ur.1932r., Grynowiecki Roman, syn Józefa, ur.1941r. Grynowiecki Antoni, 1901r., Grynowiecka Dominika, żona, ur.1908r., Grynowiecki Tadeusz, syn, ur.1920r., Grynowiecki Wiktor, syn, ur.1932r., Grynowiecka Petronela, matka Antoniego, ur.1876r.,
Zawilska Florentyna, ur.1901r., Zawilska Helena, córka, ur.1924r., Zawilski Zygmunt, syn, ur.1925r.
Podczas bombardowania zginęli: Kaszubski Stanisław, ur.1903r., Kaszubska Joanna, żona, ur.1900r., Kaszubski Eugeniusz, syn Stanisława, ur.1912r., Kaszubska Halina, córka Stanisława, ur.1936r., Usakowski Franciszek, ur.1900r., Usakowska Zofia, ur.1908r., Usakowski Henryk, syn, ur.1930r….”
26 Polaków, że już nie wspomnimy o 67 Ukraińcach - ich sąsiadach, zostało zamordowanych przez Polaków latem 1943 w wiosce Kołodeże na Wołyniu. O tych polskich ofiarach o i ich tragicznej śmierci Siemaszkowie nie pamiętają, o tych ofiarach w Polsce nikt nie pamięta.
Niemal nikt nie wie o polskich zbrodniach, jakie miały miejsce wiosną 43 roku - o morderstwach, grabieżach i wysługiwaniu się Niemcom. Według polskiej narracji to UPA zmusiła Polaków z Wołynia do skorzystania z niemieckiej pomocy.
Na przykładzie Sienkiewiczówki i wsi Kołodeże rozsądny i uczciwy Polak powinien jednak zastanowić się, czy przypadkiem nie uległ nieuczciwej sugestii, czy nie wszczepiono mu fałszywych wyobrażeń o polsko-ukraińskim konflikcie na Wołyniu. Powinien... ale czy zechce?
Ile jest warta polska pamięć historyczna i polska prawda? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie sam...
Dla nas - nie warta funta kłaków !!!
Dobrodziej
P.S.
Ktoś w Polsce powie zapewne: „ukraińscy świadkowie kłamią, bo Ukraińcy to zbrodniarze, a Polacy prowadzili tylko chwalebną akcję prewencyjno-odwetową pod patronatem Niemców i Sowietów – bezinteresownych przyjaciół i obrońców polskiej ludności Wołynia i Galicji”(podobnie o wspomnieniach polskich świadków może powiedzieć Ukrainiec).
Nie można jednak oceniać i selekcjonować źródeł za pomocą tezy, która ma być dopiero udowodniona właśnie dzięki tym źródłom! Jest to typowe zapętlenie wnioskowania – jeden z podstawowych brudnych „chwytów” w wojnie informacyjnej.
Nie można też oceniać prawdomówności świadków na podstawie ich narodowości. Każdy świadek jest tylko człowiekiem i może mijać się z prawdą – Polak… Ukrainiec…
Siemaszkowie jednak zbudowali swoją narrację metodą przyjmowania za niewątpliwą prawdę wszystkiego, co do ich koncepcji pasuje (choćby to było spisane specjalnie na ich obstalunek) i odrzucania wszystkiego, co jest z tą koncepcją sprzeczne.
Використані джерела:
Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945
– Władysława i Ewa Siemaszko
Трагедія українсько-польського протистояння на Волині 1938-1944 років. Горохівський район. Спогади
- Іван Пущук