Polak w UPA

2018-01-18 07:29

- Kim był, jak walczył i jak zginął.

 
W dociekaniach historycznych zwykle jest tak, że jedna historia, jeden szczegół, jeden szczegółowo opisany epizod jest, a przynajmniej może być punktem wyjścia do opisania kilku innych epizodów. Gdy poznawałem historię Słobódki Koszyłowieckiej [ „Ludobójstwo” w Słobódce Koszyłowieckiej ], zainteresował mnie wspomniany tam Polak, który zginął, walcząc w szeregach ukraińskich nacjonalistów. Poprosiłem swoich znajomych, żeby powiedzieli o nim coś więcej. Żeby powiedzieli wszystko, co wiedzą, wszystko, co udało im się ustalić. Takie były początki niniejszego artykułu.
Paweł Bohdanowicz
 
 
To była przeciętna wiejska rodzina. Nie bogata i nie biedna. Głową rodziny był Polak – Antoni T. Żoną jego była Józefa (Йосифа) – Ukrainka. Syn dziedziczył narodowość i wyznanie po ojcu, córki dziedziczyły po matce. Tak więc syn Antoniego (też Antoni) był Polakiem i rzymskim katolikiem ochrzczonym w kościele, a jego siostry były Ukrainkami ochrzczonymi w grekokatolickiej cerkwi. W niedzielę cała rodzina zgodnie chodziła i do kościoła, i do cerkwi – uczestniczyli w dwóch nabożeństwach jednego dnia. Cała rodzina mówiła biegle po polsku i po ukraińsku.
 
Ojciec - Antoni T. – wywieziony na Syberię w 1947 roku, po śmierci syna. Nie znamy jego dalszych losów. Nie znamy losów nikogo z tej rodziny (poza Anną, ktora przeżyła i Marią). Może przeżyli zesłanie i wyjechali do Polski? Tak też mogło być. Wiadomo tylko tyle, że do Słobódki nie wrócił nikt. I żadna wiadomość o ich dalszym losie do naszych czasów we wsi nie przetrwała.
 
Matka - Józefa (Йосифа) – wywieziona, jak i jej mąż – dalszych losów nie znamy.
 
Córka Anna (Ганна) – urodzona w roku 1922 – w 1947 miała już własną rodzinę – uniknęła wywózki. Mieszkała we wsi. Wychowała troje dzieci.
 
Córka Maria (Марія) – urodzona w roku 1926 – zlikwidowana pod koniec roku 1945, przez OUN, jako tajna współpracownica NKWD. Wyprowadzono ją ze wsi i słuch o niej zaginął. Prawdopodobnie została rozstrzelana. Rodzina usłyszała tylko: „jeżeli jest niewinna, to wróci”. Nie wróciła. Może więcej o tej tragedii napiszemy innym razem. To osobna, tragiczna historia.
 
Córka Bronisława (Броніслава) – urodzona w roku 1928 – wywieziona w roku 1947, razem z rodzicami.
Syn Antoniego T. , również Antoni, urodzony w 1927. To on właśnie był tytułowym Polakiem. Zginął w walce, zimą 1947 roku, gdy czerwonoarmiści odkryli ostatni bunkier na terenie wsi. Wraz z nim zginęło dwóch towarzyszy broni – Ukraińców – i jedna Ukrainka. W boju zabili czerwonego porucznika – dowódcę „garnizonowców”. Więcej szczegółów potem.
 
Napisaliśmy w tytule „Polak w UPA”, żeby nie komplikować. Chcieliśmy, żeby każdy czytelnik od pierwszego rzutu oka rozumiał istotę przekazu. Ściśle rzecz ujmując, Antoni T. był żołnierzem SKW. Były to oddziały samoobrony ukraińskiej. Miały za zadanie przede wszystkim obronę ludności cywilnej, a potem także przygotowanie zaplecza dla działań UPA. Podziemne szpitale oraz inne kryjówki / bunkry często budowane były właśnie przez SKW. Niejednokrotnie SKW wraz z UPA brały udział w akcjach przeciwko sowietom, Niemcom i Polakom, jednak ich podstawowym zadaniem była obrona wsi. Podlegały bezpośrednio OUN(B), a nie UPA. Formalnie nie były częścią UPA, lecz współdziałającą z UPA formacją równoległą.
 
Antoni T. wstąpił do SKW najprawdopodobniej w roku 1944, po przejściu frontu. Nie jest możliwe, żeby brał udział w czymkolwiek, co wiąże się z konfliktem polsko-ukraińskim. No chyba że ewentualne walki z istrebitielnymi batalionami uznać za kontynuację polsko-ukraińskiego konfliktu. Przy takim założeniu nie można wykluczyć, że Antoni T. brał udział w jakichś walkach z Polakami. Byłaby to jednak taka sama walka, jak ta, którą toczyli Żołnierze Niezłomni. Wszak i oni z Polakami walczyli. O działaniach / walkach Antoniego w szeregach SKW nic konkretnego nie wiemy. W odpowiedzi na zawarte w tytule pytanie „jak walczył?” możemy opisać tylko ostatni bój. Bój w którym zginął - zimą 1947 roku.
 
Do jednego kuszcza (jednostka organizacyjna OUN i SKW, złożona zwykle z kilku wsi) należały: Koszyłowce, Słobódka Koszyłowiecka, Burakówka, Popowce i Capowce – razem 5 wiosek. W samej Słobódce było w SKW trzech ludzi. Ile w innych wsiach? – nie wiemy. W Słobódce i wokół były dziesiątki bunkrów-kryjówek. Niektóre, już opustoszałe, zostały odkryte dopiero w 1948 roku, niektóre może później. Ostatni używany bukier na terenie wsi został wykryty i zlikwidowany zimą 1947 roku. W tym bunkrze pod chatą ukrywał się Antoni
T. (Polak, jak łatwo policzyć lat 19), Anton C. , który był dowódcą wówczas 25-letnim, oraz Jarosław S. – najmłodszy, mający lat 16.
 
Jeżeli możemy pozwolić sobie na małą dygresję... Ostatni ukrywający się żołnierz UPA – Ilko Oberyszyn – żył w bunkrze 40 lat: od roku 1951 do 1991. Wołodymyr Mohyluk poznał go osobiście. Ale to też osobna historia.
 
Ilko Obereszyn. Tak wyglądał, gdy wszedł do bunkra, a tak, gdy z niego wyszedł.
Oczywiście nie należy rozumieć tego dosłownie.
Żołnierz, który ukrywał się w bunkrze, wychodził z niego, gdy nie było zagrożenia.
 
 
Po lewej Anton Stadnik – ostatni w okolicach Słobódki działacz OUN, ujęty przez sowietów w roku 1953.
Po prawej Anton Mohyluk.
 
Jak wyglądał bunkier tego typu? Oto szkic.
Opisywana kryjówka mogla oczywiście różnić się w szczegółach.
Była to po prostu piwnica pod wiejską chatą. Wejścia do piwnic jak „03”, prowadzące z zewnątrz, były zwykle zmaknięte „na głucho” ze względu na licznych w czasie okupacji i po wojnie złodziei. Nikogo więc nie dziwiło, że i tutaj było zamknięte. Inne wejścia były w podłodze. Na rysunku wejście przez podłogę z sieni jest oznaczone liczbą „06”, a wejście przez podłogę kuchenną „05”. Wiadomo było, że pod domem jest piwnica. Można było jednak odgrodzić część piwnicy tak, że powstawała kryjówka trudna do wykrycia.
 
Tak dzisiaj wygląda na zdjęciu statelitarnym miejsce tragedii. U dołu zaznaczone jest miejsce,
gdzie znajdował się podziemny szpitalik, a zaraz obok stojący do dziś dom Mohyluków.
U góry zaznaczone jest miejsce ostatniego boju i śmierci Antoniego T. oraz jego towarzyszy.
 
To było w zimowy dzień 1947 roku. Może styczeń, może luty? Dokładna data nie jest znana. Leżał śnieg, już dość zbity i udeptany. Jednak nocą spadło trochę świeżego śniegu. Obowiązkiem „garnizonowców” było między innymi patrolowanie dróg we wsiach i w okolicy. Najprawdopodobniej patrol zauważył, że do chaty wiedzie kilka świeżych śladów. Nietrudno domyślić się, co to oznaczało. W chacie albo raczej pod chatą mogą ukrywać się ludzie – mógł być ktoś oprócz mieszkańców.
 
Zbliżyła się sowiecka obława. Doszło do wymiany ognia. Nacjonalistów nie udało się zaskoczyć w kryjówce pod domem. Zaczęli strzelać z okien chaty. Zapewne kryli się na wielkim wiejskim piecu, który stanowił ochronę nie tylko przed kulami z broni strzeleckiej, ale nawet przed granatami, bo trudno było wrzucić granat przez okno tak, żeby wybuchł na piecu. Zginął porucznik Sawkin – dowódca garnizonowców. Wymiana ognia trwała z przerwami. W przerwach namawiano powstańców, żeby się poddali.
 
Czerwonoarmiści przyprowadzili Marię C. - siostrę Antona C. (dowódcę bojówki, jak zapewne pamiętacie), żeby namówiła oblężonych powstańców do poddania się. Nie chciała. W końcu udało się podpalić chatę pociskami zapalającymi. Chata była kryta strzechą. Gdy powstańcy przestali stawiać opór, gdy przestali strzelać, zapewne już martwi, do palącej się chaty przez okno wrzucono pobitą Marię C. Udało jej się wydostać przez drzwi. Wrzucono ją powtórnie, ale znów jakoś wydostała się z płonącego domu. Wrzucono ją po raz trzeci. Któryś z garnizonowców zastrzelił ją z litości, za co został zbesztany przez sierżanta: „Ty za to pod trybunał pójdziesz! Ona miała spłonąć żywcem.”.
 
Tak zginął Polak – Antoni T. – a wraz z nim troje Ukraińców.
O przebiegu zdarzeń opowiedział Antonowi Mohylukowi naczelnik RW MGB na początku lat 60-tych, podczas „pracy wychowawczej”. Nie był to czas sposobny do wypytywania o szczegóły.
 
Jak już wspomnieliśmy, rodzina T. trafiła na zesłanie. Rodzina C. również – rodzice i dzieci. Kolejną historią, wartą opowiedzenia, jest zagłada podziemnego szpitalika w roku 1945. Jak sowieci wymordowali rannych i jak upozorowali bitwę. To będzie temat następnego artykułu.
 
Anton Mohyluk
Wołodymyr Mohyluk
Paweł Bohdanowicz